Piast Gliwice S.A., w którym miasto posiada 66% udziałów, wykazał za ostatni rok obrotowy ponad 13,5 mln złotych straty. Mimo fatalnej sytuacji finansowej spółki, magistrat nie planuje zmian w zarządzie klubu.
To już drugi rok z rzędu kiedy Piast Gliwice S.A. jest na minusie. Za lata 2021-2022 klub wykazał stratę na poziomie 6 mln złotych. Tegoroczna dziura budżetowa jest już ponad dwukrotnie wyższa i wyniosła dokładnie 13 mln 564 tysięcy złotych. Przedstawiciele klubu zapytani przez nas o stan finansów Piasta nie znaleźli czasu na odpowiedź. Z wyników finansowych spółki tłumaczy się natomiast magistrat.
– Źródłem pogłębiającej się straty klubu jest wzrost kosztów utrzymania infrastruktury stadionowej (w tym wynajmowanych baz treningowych dla I drużyny oraz akademii Piłkarskiej), w szczególności związanych z kosztami mediów, które wzrosły o blisko 100 %
– komentuje Łukasz Oryszczak, rzecznik prasowy prezydenta Gliwic. – Spółki zarządzające i ponoszące koszty utrzymania stadionów nie zostały objęte żadnym ”tarczowym” systemem wsparcia w tym zakresie. Nie bez znaczenia na wynik finansowy Spółki pozostaje także brak przychodów z tytułów sprzedaży zawodników, z której zrezygnowano, ponieważ oferty złożone w letnim oknie transferowym, były poniżej realnej wyceny wykonanej przez spółkę – dodaje.
Magistrat powołuje się też na tegoroczny raport „Finansowa Ekstraklasa”, wedle którego Piast zwiększył swoje wpływy rok do roku o 2,5 mln złotych, a przychody klubu w sezonie 2022/2023 wyniosły 29 mln złotych. Tym bardziej jednak dziwi dlaczego spółka rok obrotowy (zbieżny z piłkarskim sezonem bo rozliczany od lipca 2022 roku do czerwca 2023 roku) zakończyła z tak dużą stratą finansową.
PRZYCHODY PIASTA A WYNAGRODZENIA PIŁKARZY
Z raportu, na który powołują się urzędnicy wynika, że Piast ma zaburzoną strukturę wynagrodzeń w stosunku do oczekiwanej stabilności finansowej.
Pensje piłkarzy stanowią 96% kwoty przychodu klubu. Dla płynności finansowej za bezpieczny uznaje się wskaźnik 70%.
W Ekstraklasie wyższe pochłanianie przychodów przez gaże zawodników ma jedynie Śląsk Wrocław. Warto jednak zauważyć, że te proporcje w Piaście zaburzone zostały dopiero w ostatnim roku. W poprzednim raporcie były na bezpiecznym poziomie 68%.
Na tę zmianę wpływ miało renegocjowanie i przedłużanie niektórych kontraktów. W sierpniu 2022 roku nową umowę podpisał m.in. Damian Kądzior, a – jak podaje Dziennik Zachodni – jego kontrakt opiewa na 668 tysięcy złotych rocznie. Według informacji „DZ” nie jest to bynajmniej najlepiej opłacany piłkarz klubu. Tym ma być słowacki obrońca Tomas Huk z kontraktem na poziomie 724 tysięcy złotych. Skala tych zarobków kontrastuje zwłaszcza gdy spojrzymy na boiskowe dokonania zawodnika. Huk zanotował w tym sezonie 9 występów w Ekstraklasie. Na boisku od końca lipca przebywał 466 minut. W pierwszym składzie wyszedł pięciokrotnie. Możliwe, że Słowak jest najlepiej opłacaną osobą na liście płac miasta i spółek od miasta zależnych. Daleko w tyle zostawiając prezydentów czy prezesów tychże spółek.
8 MILIONÓW Z KIESZENI GLIWICKIEGO PODATNIKA
Można zżymać się na poziom płac piłkarzy Piasta, ale to nie klub w tym wypadku jest krezusem rozdającym pieniądze na prawo i lewo. Poziom wynagrodzeń determinują bowiem stawki rynkowe w polskiej piłce, a te są nieracjonalnie wysokie. Zasadne natomiast wydaje się pytanie o to, jak długo jeszcze ta „zabawa” ma sens w oparciu o strukturę miejskiej spółki i portfel gliwickiego podatnika. Tegoroczne 13,5 mln złotych straty, Piast zanotował otrzymując jednocześnie 5,7 mln złotych dofinansowania z budżetu miasta. Dodatkowo, jesienią 2022 roku klub otrzymał od innej miejskiej spółki ze 100% udziałem miasta (Górnośląski Akcelerator Przedsiębiorczości Rynkowej – GAPR) 2,5 mln złotych na przebudowę strefy VIP na stadionie Piasta. Spółka została więc wsparta z kieszeni gliwickiego podatnika na kwotę 8,2 mln złotych.
– Jesteśmy niezmiennie otwarci na oferty poważnych inwestorów, którzy chcieli by kupić spółkę
– mówi Łukasz Oryszczak. – Takich poważnych ofert jest jednak w całej polskiej piłce niewiele, a w Gliwicach jak dotąd nie pojawił się nikt, kto gwarantowałby co najmniej utrzymanie obecnego dobrego poziomu sportowego. Prawda jest więc taka, że bez wsparcia miasta klub nie przetrwa – dodaje Oryszczak i argumentuje, że klub otrzymał od miasta podobne wsparcie jak instytucje kultury: Centrum Kultury Victoria, Teatr Miejski czy Miejska Biblioteka Publiczna.
– W przeliczeniu na osobę korzystającą z tej oferty Piast wypada oczywiście „najtaniej”. Nie bez znaczenia jest również to, że sukcesy sportowe naszego klubu znakomicie promują sport wśród najmłodszych gliwiczan oraz rozsławiają nasze miasto w Polsce – dodaje.
Sęk w tym, że jednostki kultury z miejską dotacją radzą sobie całkiem nieźle a otrzymywane kwoty są „przystawalne” do warunków, w jakich działają. Dotacja dla Piasta przypomina natomiast próbę zalewania studni dwoma chluśnięciami wiadra. Skala finansowego wyzwania jest zupełnie inna.
FREKWENCJA NIE POMAGA
Raport Grant Thornton wskazał jeszcze jedną piętę achillesową gliwickiego klubu. To frekwencja na stadionie przy Okrzei. Średnie zapełnienie stadionu w ubiegłym sezonie wyniosło 4170 kibiców na mecz. To najgorszy po Wiśle Płock wynik w lidze. W zakresie przychodów z dnia meczowego gliwicki klub plasuje się na trzecim od końca miejscu (za Wisłą Płock i Wartą Poznań).
Należy zwrócić uwagę, że w kontrze do wyników frekwencyjnych Piast notuje kapitalne wręcz rezultaty sportowe – drużyna od 5 lat kończyła sezon co najmniej na 6 miejscu. Tym trudniej więc zrozumieć dlaczego sportowe pasmo sukcesów nie jest wykorzystywane marketingowo, a stadion nie zapełnia się regularnie choćby w połowie. Kwestią dyskusji pozostaje też źródło tak dobrych wyników sportowych. Czy jest nim dobre zarządzanie klubem, czy może raczej fach w ręku trenera Waldemara Fornalika (z którym zresztą na koniec współpracy klub zdążył się pokłócić właśnie o pieniądze).
MAGISTRAT: PEŁNE ZAUFANIE DO ZARZĄDU SPÓŁKI
Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, w grudniu odbyło się zebranie rady nadzorczej klubu (Krystian Tomala, Grzegorz Jaworski, Zbigniew Kałuża). Na spotkaniu nie podjęto jednak żadnych decyzji personalnych w związku z ostatnimi wynikami finansowymi spółki. Również magistrat podtrzymuje pełne zaufanie zarówno do rady nadzorczej, jak i prezesa klubu Grzegorza Bednarskiego. W mieście liczą, że receptą na zły stan finansów spółki będzie sprzedaż zawodników. Z klubem jeszcze tej zimy może pożegnać się obiecujący obrońca Ariel Mosór, który wyceniany jest na ok. 3 mln euro. Dziura budżetowa może zostać na chwilę zasypana. Pytania o przyszłość finansową klubu i jego znaczenia dla miasta pozostaną.
Michał Szewczyk