Przed początkiem sezonu mało kto spodziewałby się, że pod koniec kwietnia Piast będzie liczył się w walce o europejskie puchary.
W sobotę o punkty będzie jednak niezwykle ciężko – do Gliwic przyjedzie Legia Warszawa.
W tabeli Piast znajduje się obecnie na piątym miejscu, a do trzeciego Śląska Wrocław traci zaledwie trzy punkty.
Mimo że europejskie puchary są na wyciągnięcie ręki, gliwiczanie wciąż twardo stąpają po ziemi.
– Zostało jeszcze kilka meczów do końca sezonu, na razie nie myślimy o grze w europejskich pucharach. Staramy się do każdego spotkania podchodzić maksymalnie skoncentrowani i zakończyć rozgrywki jak najwyżej – studzi emocje Przemysław Plisz, rzecznik prasowy Piasta.
Sobotnie starcie będzie szóstym pojedynkiem w ekstraklasie pomiędzy obiema drużynami. W dotychczasowych spotkaniach gliwiczanom udało się zremisować zaledwie jeden mecz. Pozostałe kończyły się wygraną Legii.
– Zdajemy sobie sprawę, że Legia jest w formie i ma trochę inne cele niż my. Rywala potraktujemy z szacunkiem, ale mecz w Warszawie pokazał, że nie jesteśmy na straconej pozycji – dodaje Plisz.
Pewnym problemem przy ustalaniu składu mogą być liczne absencje w drużynie.
W sobotę z powodu kontuzji nie zagrają Mariusz Zganiacz, Jakub Świerczok, Wojciech Kędziora oraz Alvaro Espinosa. Z Legią nie wystąpią także, ze względów formalnych, dwaj obrońcy – Wojciech Lisowski i Damian Zbozień – którzy są wypożyczeni z warszawskiej drużyny.
Mecz na Stadionie Miejskim rozpocznie się w sobotę o godzinie 18.00. Jak informują nas przedstawiciele klubu, do piątku sprzedano ponad 7 tysięcy wejściówek.
Oznacza to, że w klubowych kasach zostało jeszcze 3 tysiące biletów do nabycia w piątek i dzień meczu.
W klubie liczą, że pobita zostanie frekwencja z ostatniego domowego spotkania, gdy do Gliwic przyjechał Lech. Przegrany pojedynek z poznaniakami oglądało ponad 8100 widzów.
fot. Krzysztof Kuroń