Jest pytanie, jest odpowiedź. I nikt się nie obraża. Pierwsze śniadanie prasowe z prezydentem Gliwic

Śniadanie prasowe z prezydentem Gliwic. Jak ja długo na to czekałam! Nie na śniadanie, rzecz jasna (to zjadłam w domu), ale na takie właśnie spotkanie, jakie we wtorek rano, z udziałem wszystkich lokalnych mediów, odbyło się w sali gliwickiego ratusza.

 
Zaprosili na nie prezydent Adam Neumann i jego rzecznik Łukasz Oryszczak, którzy (przy kawie, herbacie, kanapkach i ciastkach) znaleźli się pod obstrzałem pytań lokalnych dziennikarzy, także tych społecznych.

A pytań trudnych nie brakowało.

Nikt nie dał się bowiem zwieść filmowi, promującemu działania miasta, od którego „śniadanie” zaczęto. Pytano więc, jak miasto widzi dalszą współpracę z bardzo aktywnymi ostatnio społecznikami, walczącymi chociażby o Wilcze Doły, jak wygląda sprawa planowanej ogromnej inwestycji – budowy nowego szpitala miejskiego czy nowej instytucji – Centrum Kultury Victoria, wokół której sporo jest kontrowersji. Dalej – które instytucje najbardziej ucierpią w związku z rządowym programem Polski Ład, czy miasto nadal finansować będzie dodatkowe patrole policji, zwłaszcza w weekendowe noce (tu obietnica: pieniądze na bezpieczeństwo będą), co z ulicą Zwycięstwa – czy jest szansa na wyłączenie jej z ruchu i czy to w ogóle ma sens, jaki urząd ma pomysł na Teatr w Ruinach oraz aleję Przyjaźni, co z zapuszczoną ulicą Chorzowską, co z brudną Kłodnicą i czy gliwiczanie doczekają się kiedyś nad swoją rzeką bulwarów, wreszcie – co z deptakiem na Siemińskiego, który nie do końca spełnia swoją rolę.

Pytań było sporo. Prezydent uwagi notował i obiecał, że problemom się przyjrzy. Ba, zapowiedział nawet „wycieczkę” do sąsiedniego Zabrza w celu konkretnym: sprawdzić, jak działa połowiczny deptak na ulicy Wolności i czy, ewentualnie, takie rozwiązanie nie sprawdziłoby się u nas.

Co jednak cieszy mnie osobiście: prezydent obiecał, że zajmie się sprawą słupków przy Siemińskiego, które wprowadzają pieszych w błąd, wydzielając chodnik, przez co ulica nie jest deptakiem (dodam, że zarząd dróg miejskich problemu ze słupkami nie dostrzega).

Wśród pytań znalazły się i te bardziej drażliwe, jak chociażby dotyczące mocnych oskarżeń o nepotyzm (żona prezydenckiego rzecznika została ostatnio sekretarzem miasta, a syn prezydenta wykonuje zdjęcia na zlecenie miasta). Prezydent tłumaczył się także z podwyżki swojej pensji, na jaką radni zgodzili się, mimo trudnych, jak wciąż słyszmy, czasów dla samorządów oraz zwykłych obywateli.

To tak w telegraficznym skrócie.

Panie Prezydencie, Panie Rzeczniku, dziękuję za to spotkanie.

A tym bardziej za obietnicę, że śniadania staną się cykliczne. Nagle okazało się, że w Gliwicach, w miłej, luźnej atmosferze, można zadać każde pytanie, nawet te drażliwe, i otrzymać odpowiedź. I nikt się nie obrazi. To dla mnie nowość! Wspominając czasy minione, powiedzieć muszę: można? Można!

Co z tego wszystkiego wyniknie, to już sprawa inna. Ale jeśli spotkania faktycznie staną się cykliczne, będziemy, jako dziennikarze, sprawdzać.

PS Tak na marginesie i żartem. Po spotkaniu moi koledzy na jednym z portali zamieścili zdjęcie nie prezydenta, ale… talerza z ciastkami.

No tak. A potem wszyscy mówią o dziennikarzach, że chodzą na spotkania tylko po to, by się najeść.

Marysia Sławańska