Pijaństwo na placu Piastów. Mieszkańcy chcą posterunku straży miejskiej

fot. od Czytelnika

Problem pijaństwa na placu Piastów nie skończył się, mimo że jest tam teraz wielki plac budowy. Z krzaków, ławek i przystanków miejscowy margines przeniósł się pod kamienice – na schody i parapety. Mieszkańcy wołają o pomoc do urzędników, bo straż, mimo działań, poradzić sobie nie może.

 
Jeszcze przed remontem placu Piastów miejscowi pijacy chętnie zasiedlali okoliczne ławki. Potem miasto je zlikwidowało, więc chowali się za kioskami handlowymi, w krzakach lub przenosili na ławki na przystankach. Było głośno, było picie, palenie, awantury, a nawet kradzieże – zdarzało się, że ktoś „zwinął” jakiś towar z kiosku.

Problem mieli mieszkańcy – libacje trwały do późnej nocy. Problem mieli i pasażerowie oczekujący na autobus – zaczepiani, nie mogący skorzystać z ławek.


Wydawać się mogło, że temat umrze wraz ze zniknięciem wiat, budek i krzaków, czyli na czas budowy centrum przesiadkowego. A po remoncie nie wróci, jak nie wrócił na odnowiony dworzec kolejowy.

Okupacja schodów i parapetów

Towarzystwo przeniosło się tymczasem pod kamienice. Schody do lokalów użytkowych są teraz dawną ławką (służą do odespania) lub stolikiem na butelkę z piwem.

„Poruszcie, proszę, temat placu Piastów i wszechobecnego na nim elementu społecznego. Menele i bezdomni okupują parapety, schody. Może po waszym artykule coś się zmieni i powstanie tu na przykład stacjonarny punkt straży miejskiej”, napisał do redakcji jeden z gliwiczan, sytuacją wyraźnie zmęczony.

Jak mówią mieszkańcy, osoby bezdomne, z reguły pod wpływem alkoholu, zajmują parapety na parterze kamienic wokół placu Piastów oraz przy ul. Na Piasku.

Siedzą, gdzie się da, leżą na chodnikach, a przy okazji zaczepiają pieszych i mieszkańców. Dodatkowo śmiecą.

Wszędzie są butelki i pety. Ostatnio nawet któryś z tych osobników dokonał defekacji na naszą kamienicę – opowiada jeden z mieszkańców. – Latem mieli legowisko pod drzewem, w miejscu dawnych budek. Straż miejska zabrała im wtedy wstrętny materac, na którym leżeli, ale nie pomogło.

Na chwilę obecną wygląda to tak: strażnicy lub policjanci gonią, a po pół godzinie ci ludzie wracają – gliwiczanin ma nadzieję, że wizerunkowy problem dostrzeże ktoś z urzędu miejskiego. Po przebudowie plac ma przecież zerwać z reputacją miejsca menelskiego.

Pijany jest jak bumerang. Zawsze wraca

Tylko w tym roku gliwicka straż miejska odnotowała 1038 zgłoszeń (w tym z rejonu pl. Piastów), jeśli chodzi o problem z osobami nadużywającymi alkoholu w miejscu publicznym. Ujawniła przy tym, także w wyniku własnych działań prewencyjnych, 2612 wykroczeń.

Prowadzimy kontrole prewencyjne, reagujemy też na każde zgłoszenie mieszkańców. W sprawie osób spożywających alkohol w okolicy placu Piastów lub innych miejscach w centrum, ale również na terenie całego miasta, wyciągane są konsekwencje – zapewnia Rafał Bogdoł, zastępca komendanta SM w Gliwicach.

Jakie? To środek oddziaływania wychowawczego w postaci… pouczenia. Albo mandat. Może być jeszcze skierowanie wniosku o ukaranie do sądu. W przypadkach powodowania zgorszenia czy zagrożenia takie osoby trafiają do izby wytrzeźwień lub odwożone są do miejsca zamieszkania (jeśli je mają).

Mandaty zdają się jednak na ludzi niepracujących czy bezdomnych nie działać. Po prostu ich nie płacą.

Pouczenie też raczej wrażenia nie robi. A przeganiani przez służby, zawsze wracają, co potwierdzają naoczni świadkowie – mieszkańcy.

I co z tego, że straż wie o problemie, skorą siłą nikogo nigdzie wywieźć nie może – mówi nasz czytelnik. – Owszem, teren jest patrolowany, lecz patrole to za mało. Jedyne rozwiązanie to, moi zdaniem, uruchomienie stacjonarnego posterunku – gliwiczanin na nadzieję, że ten pomysł rozpatrzą urzędnicy.

Nie dla pasażera przystanek

Problem dotyczy nie tylko placu Piastów. Są w mieście przystanki, szczególnie te w rejonie popularnych sklepów znanej sieci, na których przesiadują amatorzy trunków. Pod wiatami piją i palą, zakazami i mandatami się nie przejmując. Śmiecą, smrodzą, przeganiając oczekujących na autobus pasażerów. Rozkładają też swój dobytek – torby, siatki, wózki. Podróżni nie mają szans.

Komendant Bogdoł zapewnia, że strażnicy kontrolują również przystanki. Sprawdzają, czy ktoś pije pod wiatami alkohol lub pali papierosy.

Działania te prowadzone są stale podczas akcji prewencyjnych. Nie ewidencjonujemy kontroli każdego przystanku, lecz tam, gdzie problem jest ujawniony, podejmujemy czynności. Dodatkowo funkcjonariusze obsługujący kamery monitoringu miejskiego stale obserwują te rejony i jeśli monitoring ujawni zachowania niezgodne z prawem, operator zgłasza interwencję patrolowi.

Takich zgłoszeń w tym roku było 18. Od osób stojących na przystankach przyjęto zaś tylko dwa. Bogdoł dodaje, że kluczowa jest tu reakcja samych mieszkańców czy pasażerów.

Ci drudzy jednak często interwencji nie zgłaszają. Zaraz i tak wsiądą do autobusu i odjadą, więc pewnie im się nie chce. Albo mają świadomość, że interwencja nic nie da…

Marysia Sławańska