Pościg za pijanym młodym kierowcą musiał się skończyć staranowaniem auta uciekiniera przez radiowóz. 23-latek nie uciekał bez powodu – jak się okazało, był pijany.
Patrol drogówki z gliwickiej komendy prowadził pomiar prędkości pojazdów jadących ulicą Myśliwską, na której obowiązuje ograniczenie do 40 km/h. Nadjeżdżająca honda civic przekroczyła dozwoloną prędkość ponad dwukrotnie. Na dawane przez umundurowanego policjanta znaki tarczą (tzw. „lizakiem”) kierowca hondy zareagował ucieczką. Funkcjonariusze ruszyli za nim w pościg.
Honda próbowała zgubić jadący na sygnale oznakowany radiowóz, klucząc ulicami Toszecką, Harcerską i Sokoła. W końcu w rejonie ul. Bończyka policjanci podjęli decyzję o konieczności użycia swojego wozu jako środka przymusu bezpośredniego i staranowaniu uciekiniera.
Manewr okazał się w stu procentach skuteczny. Zatrzymano, jak się okazało, nietrzeźwego 23-letniego gliwiczanina. Nikomu nic się nie stało. Młody człowiek stracił już uprawnienia do kierowania, które posiadał od trzech lat
– komentuje nadkomisarz Marek Słomski, rzecznik prasowy KMP Gliwice.
Uciekając przed policją, mężczyzna świadomie naraził się na zarzuty popełnienia przestępstwa zagrożonego karą do 5 lat pozbawienia wolności. Odpowie, co oczywiste, przede wszystkim za prowadzenie pod wpływem alkoholu.
Policja przypomina potencjalnym naśladowcom, że niezatrzymanie się do policyjnej kontroli to poważne przestępstwo. Wielu kierowców nie wie też, że od połowy 2013 roku środkiem przymusu bezpośredniego jest radiowóz. Oznacza to, że w sytuacji, gdy ktoś nie zatrzyma się do kontroli, funkcjonariusz może użyć wozu do staranowania, zatrzymania albo zepchnięcia ściganego auta. Jest to oczywiście środek ostateczny, wynikający zazwyczaj z konieczności przewidywania zagrożenia spowodowania wypadku przez desperata.
(żms)/KMP Gliwice
Zdjęcia nadesłał p. Grzegorz