Radiostacja na tle wschodzącego słońca to logo Gliwic, które właśnie odchodzi do lamusa. W zamian nie będzie jednak nowego projektu graficznego. Urzędnicy w oficjalnej komunikacji chcą posługiwać się herbem Gliwic.
– W mojej ocenie funkcjonujące od kilkunastu lat logo promocyjne miasta przestało spełniać swoją rolę – mówi Łukasz Oryszczak, rzecznik prasowy prezydenta Gliwic. – Są problemy z jego czytelnością, zarówno na fizycznych materiałach promocyjnych jak również np. w relacjach TV. Nie przystaje ono również do obecnych trendów projektowania graficznego – dodaje.
Dotychczasowe logo zostało wprowadzone w 2006 roku, a w 2010 przeszło delikatny lifting.
Żółte i czerwone kolory miały przypominać wschód słońca i symbolizować przyszłość. Taki przekaz nawiązywał do dawnego hasła reklamowego: „Gliwice. Stare Miasto. Nowy Świat”.
Logo nadal może pojawiać się na niektórych, starych dokumentach, ale nowe materiały z tym znakiem nie będą już drukowane. W zamian urzędnicy zdecydowali się na dwa rozwiązania. W komunikacji oficjalnej wykorzystywany będzie herb Gliwic. Natomiast w działaniach promocyjnych zdecydowano się na logotyp „Gliwice, przyszłość jest tu” wraz z konturowym przedstawieniem wyróżników miasta (rysem kamienic, ratuszem, Radiostacją i Areną Gliwice).
– Te elementy są w mojej ocenie wystarczające dla realizacji naszych celów – mówi Oryszczak. – Nie widzę potrzeby tworzenia nowego loga promocyjnego, w celu zastąpienia starego znaku z radiostacją – podsumowuje.
Tym samym miasto rozwiązało problem, jaki powstał po nieudanej próbie zmiany logo miasta w 2017 roku.
Wówczas trzy projekty znaku zostały przygotowane przez słupską firmę Rio Creativo. Wyboru ostatecznej propozycji mieli dokonać mieszkańcy w głosowaniu internetowym. Po części tak też się stało, bo głosami internautów pierwsze miejsce (zdobywając tę samą liczbę głosów) zajęły dwa projekty. Doszło jednak do kuriozalnej sytuacji – w związku z brakiem jednoznacznego zwycięzcy odrzucono wszystkie propozycje.
W kuluarach mówiło się, że w ten sposób próbowano ratować sytuację. W powszechnej opinii mieszkańców projekty uznano bowiem za słabe i żaden nie zasługiwał na wybór. Wcześniej jednak resort odpowiedzialny za kulturę i promocję miasta wydał na ten cel 11 tysięcy złotych. Po głosowaniu pomysł zakopano głęboko w prezydenckiej szufladzie i przez 5 lat nikt do niego nie wracał. Być może dlatego również o obecnych zmianach nikt w urzędzie oficjalnie nie komunikuje.
Michał Szewczyk