Czy to koniec wieloletnich problemów władz miasta z powołaniem tzw. koronera, czyli lekarza wystawiającego akt zgonu? Wszystko na to wskazuje. Gliwice dołączą do miast i powiatów od dawna finansujących taką czynność.
Pełniący funkcję prezydenta Gliwic, Janusz Moszyński poinformował, że w ubiegłym tygodniu zostały rozesłane zapytania ofertowe w zakresie świadczenia usług stwierdzenia zgonu.
Temat braku tzw. koronera, był od lat wyjątkowo bulwersujący. Zdarzały się bowiem przypadki, gdy policja lub straż miejska musiała przez kilka godzin pilnować ciała zmarłej osoby, do czasu znalezienia lekarza, który wystawi akt zgonu.
Również na łamach 24gliwice opisywaliśmy takie skandaliczne sytuacje. Na przykład, ciała mężczyzny zmarłego w rejonie ul. Zygmunta Starego, policja musiała pilnować ponad 7 godzin, ponieważ nie było lekarza, który zgodziłby się wystawić akt zgonu.
– Nie mamy koronera więc… Pogotowie do zwłok nie przyjeżdża, nie ma takiego obowiązku. Policja musi znaleźć lekarza, który przyjedzie na miejsce, możemy jedynie liczyć na jego empatię i poczucie obowiązku, dodajmy, lekarz musi też mieć czas. A przy pełnych poczekalniach jest o to trudno. Czyli jak długo policjanci pilnują zwłok zależy od… dobrej woli i czasu przypadkowo znalezionego lekarza – komentował już w 2018 roku zapytany o tę sytuację Marek Słomski, oficer prasowy KMP Gliwice.
Dlaczego tak się działo? Po części winne są przestarzałe przepisy. Według ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych, zgon i jego przyczyna powinny być ustalone przez lekarza, leczącego chorego w ostatniej chorobie. W razie niemożności dopełnienia tego przepisu, stwierdzenie zgonu i jego przyczyny powinno nastąpić w drodze oględzin, dokonywanych przez lekarza lub w razie jego braku przez inną osobę, powołaną do tej czynności przez właściwego starostę.
Jak się jednak okazuje, inne samorządy potrafiły poradzić sobie z problemem już kilka lat temu. W 2011 r. własne rozwiązanie wypracowały władze Łodzi, zawierając na każdy rok umowę na realizację tej usługi z podmiotem wybieranym w trybie zapytania ofertowego.
Poprzednie władze Gliwic tej bulwersującej kwestii nie potrafiły lub nie chciały rozwiązać, zasłaniając się brakiem uregulowań prawnych.
– Byliśmy jednym z nielicznych w okolicy miast i powiatów, które takiego koronera nie zatrudniały. W przypadku zgonu, nie daj Boże na ulicy, miała miejsce sytuacja, że zmarły leżał nieraz 8 lub więcej godzin, był pilnowany przez policję lub straż miejską – komentował podczas konferencji prasowej Janusz Moszyński. – To sytuacja zahaczająca o brak szacunku dla majestatu śmierci.
Umowa zostanie podpisana w najbliższych tygodniach. Według zapowiedzi p.o. prezydenta, bedzie sformułowana w taki sposób, żeby decydowała nie tylko cena, ale również czas dojazdu do miejsca zgonu. – Mam nadzieję, że tę umowę uda się podpisać już z początkiem stycznia – skomentował Moszyński.
(mf)