W gliwickiej Radzie Miasta miasta stolik wywrócony. Mamy 13 nowych radnych (w tym 11 debiutantów), a układ sił w Ratuszu wskazuje, że żadna z opcji politycznych nie będzie miała znaczącej przewagi.
O dużych roszadach w Radzie Miasta było wiadomo już przed wyborami. Spora część „starej gwardii” nie znalazła się na listach wyborczych, a lista Koalicji Obywatelskiej była złożona z osób, które dotychczas nie angażowały się w gliwicką politykę. Skala wymiany jest jednak i tak zaskakująca i w praktyce oznacza wymianę połowy składu, który przez ostatnie 5,5 roku zasiadał w Ratuszu. Wielki powrót w ławy radcowskie zanotowali Jan Pająk (KO) i Kajetan Gornig (Nowy Ratusz). Im wyborczy sukces smakuje zapewne tym lepiej, że przy poprzednim rozdaniu zostali skreśleni z list przez porozumienie KO-KdGZF (choć Pająk jak widać zdążył się już przeprosić z jednym z paktujących).
Poza roszadami politycznymi czeka nas też zmiana pokoleniowa. Nowy skład zdecydowanie odmładza grono radnych, a do głosu dojdzie przede wszystkim pokolenie 40 i 50-latków. Do Rady dostali się także dużo młodsi kandydaci, a najmłodszym będzie Olaf Pest. Działacz PiS i – jak się dowiadujemy – współpracownik Jarosława Wieczorka, ma 21 lat i będzie też najmłodszym radnym w historii Rady Miasta.
KTO Z NAJWIĘKSZĄ LICZBĄ GŁOSÓW?
Najwięcej głosów w mieście zebrała Katarzyna Kuczyńska-Budka (KO). W TOP3 znajduje się drugi z kandydatów na prezydenta Łukasz Chmielewski (PiS). Na ich tle warto wyróżnić wynik Agnieszki Filipkowskiej (KO), która bez „dodatkowej” prezydenckiej promocji uzyskała drugi rezultat w skali miasta. Jak zwykle dużo głosów zebrała Krystyna Sowa (KdGZF), choć tym razem bardziej rzuca się w oczy mocna strata względem lat ubiegłych (1858 głosów w 2024 roku do 3586 głosów poparcia dla Sowy w 2018 roku).
TOP10 głosów do Rady Miasta:
1. Katarzyna Kuczyńska-Budka (KO) 4615 głosów
2. Agnieszka Filipkowska (KO) 2758
3. Łukasz Chmielewski (PiS) 2508
4. Krystyna Sowa (KdGZF) 1858
5. Adam Michczyński (PiS) 1775
6. Jarosław Zięba (KO) 1681
7. Marek Pszonak (KdGZF) 1562
8. Wojciech Czapla (KO) 1535
9. Tomasz Tylutko (PiS) 1528
10. Jan Pająk (KO) 1506
Jedną z największych sensacji jest brak na liście radnych Pawła Wróblewskiego. Wydawało się, że Wróblewski jest pewniakiem, tymczasem zajął drugie miejsce w swoim ugrupowaniu i przepadł. Jego okręg 4 okazał się zresztą zmorą dla całej Koalicji dla Gliwic. Ugrupowanie prezydenckie na 7 możliwych mandatów zdobyło tylko jeden. Być może nie jest to przypadek, bo właśnie Sikornik, Bojków czy Wójtowa Wieś były mocno eksploatowane w ostatnich latach przez magistrat (Wilcze Doły, koncepcja budowy GOG, forsowanie zbiorników retencyjnych przy ul. Słowackiego). Prezydent Adam Neumann, który jako lokomotywa wyborcza miał pociągnąć listę zdobył 1230 głosy. Niemało, ale mniej niż np. społeczniczka zaangażowana w obronę Wilczych Dołów Agnieszka Duda z Nowego Ratusza (1297 głosy).
MAGIA D’HONDTA, CZYLI MANDAT ZA 246 GŁOSÓW I BRAK MANDATU ZA GŁOSÓW 833
Model wyborczy jaki jest każdy widzi (a raczej domyśla się). Metoda d’Hondta faworyzuje zwycięskie ugrupowania, a sposób przeliczania głosów i arytmetyka wyborcza często zaskakują. Dobrym przykładem jest gliwicki mandat dla Marcina Prokopa (PiS), który zdobył jedynie 246 głosów. To na pewno jeden z najsłabszych wyników, jakie pozwoliły kiedykolwiek zostać radnym w gliwickiej Radzie Miasta. W tegorocznym rozdaniu może on jednak jeszcze zostać pobity. Jeśli Katarzyna Kuczyńska-Budka zostanie prezydentem, zwolni swój mandat, a przejmie go Nina Drzewiecka ze 197 głosami poparcia.
Na te okoliczności zżymać muszą się ci, którzy do Rady Miasta uzyskali całkiem spore poparcie. Wspomniany Paweł Wróblewski (KdGZF) czy Michał Zając z Nowego Ratusza uzyskali ponad trzykrotnie lepszy wynik od Prokopa, ale sesje Rady Miasta będą musieli oglądać przed ekranem komputera. Wróblewski i Zając to najwięksi pechowcy. Wsparło ich odpowiednio 882 i 833 gliwiczan.
Na liście pokonanych wysoko znajdują się dotychczasowi radni Zbigniew Wygoda i Gabriel Bodzioch. Ten ostatni wszedł w konflikt z PiS i ostatecznie startował z list Trzeciej Drogi. Gdyby pozostał w swoim macierzystym ugrupowaniu bardzo możliwe, że nadal byłby radnym. Na pocieszenie dla Bodziocha, warto zauważyć, że był jedynym reprezentantem TD, który jakkolwiek zaakcentował swoją kandydaturę na listach. Zaskakująco słaby wynik Trzeciej Drogi (przed wyborami jej przedstawiciele mieli chrapkę nawet na 6-7 mandatów) pokazuje, że w Gliwicach nie było już miejsca na kolejne ugrupowanie ze środowisk „koalicji 15 października”.
TOP10 największych pechowców:
1. Paweł Wróblewski 882 (KdGZF)
2. Michał Zając (Nowy Ratusz) 833
3. Zbigniew Wygoda (KO) 753
4. Gabriel Bodzioch (Trzecia Droga) 616
5. Marcin Grabiec (KdGZF) 581
6. Łukasz Wieczorek (Nowy Ratusz) 560
7. Mariusz Kucharz (KO) 533
8. Zdzisław Goliszewski (PiS) 527
9. Łukasz Raś (Konfederacja) 470
10. Rafał Nowak (Konfederacja) 461
SKŁAD RADY WYMUSZA SOJUSZE
Układ polityczny, który wyłania się po niedzielnych wyborach pozwala wierzyć, że Rada Miasta nie zostanie zabetonowana na kolejne pięć lat niezachwianą większością. Taki stan w poprzedniej kadencji rozleniwiał radnych i pozwalał na trzymanie się z dala od problemów mieszkańców. Widać, że wyborcom ten dystans się nie spodobał i postanowili pokazać niektórym radnym czerwone kartki.
Teraz siły rozłożone są w miarę równomiernie (przynajmniej na papierze). Naturalna może wydawać się koalicja KO i Nowego Ratusza. Ta jednak nie daje większości. KO ma 10 mandatów a NR 2. Do większości (13) brakuje więc jednego. Już teraz pojawiają się głosy o poszukiwaniu gliwickiego „Kałuży”, czyli radnego, który byłby gotów zmienić barwy partyjne i dać większość.
Nie brakuje też opinii, że KO byłaby w stanie porozumieć się z KdGZF. Ugrupowanie prezydenckie to rozbity statek, który jeszcze dryfuje, ale utrzymać go powierzchni może chyba tylko zwycięstwo Mariusza Śpiewoka w drugiej turze. Jeśli tak się nie stanie, KO może połasić się na wchłonięcie radnych KdGZF i pozbycie się z politycznej mapy miasta potencjalnego przeciwnika. Politycznie jest to łatwy do wyobrażenia scenariusz – Zygmunt Frankiewicz wchodził w ławy senatorskie z poparciem KO, Marta Golbik jest posłanką tej partii, a Marek Pszonak jesienią przez kilka dni znajdował się na listach KO do Sejmu.
Na razie to jednak rozważania, bo najmocniejsze karty w ręku będzie miał przyszły prezydent, a tego poznamy dopiero 21 kwietnia. W przypadku zwycięstwa Śpiewoka najbardziej realna wydaje się koalicja z PiS, choć z uwagi na światopogląd i wizje rozwoju samorządu, także sojusz z KO nie jawi się egzotycznie. Nie takie zwroty akcji widziała już gliwicka polityka. A nowy układ sił w Radzie Miasta sugeruje, że musimy być przygotowani na każdy wariant. Bo niezależnie od ostatecznych wyników wyborów, w Radzie Miasta idzie nowe.
Michał Szewczyk