Solidnie w obronie, bez fajerwerków w ataku
– tak w skrócie można podsumować grę Piasta w pierwszym meczu rundy wiosennej Ekstraklasy. Po mało emocjonującym widowisku krakowska Wisła wyjeżdża z Gliwic z trzema punktami.
Piast przystąpił do meczu z Wisłą bez kilku kluczowych piłkarzy, którzy jesienią stanowili trzon zespołu. W podstawowym składzie w Ekstraklasie zadebiutowali Herbert oraz Nikiema, a wystawionego na listę transferową Dariusz Trelę w bramce zastąpił Jakub Szumski.
Spotkanie na Stadionie Miejskim od początku toczone było w spowolnionym tempie. Przewagę miała Wisła, ale blok defensywny Piasta skutecznie odpierał ataki przyjezdnych. Akcje zaczepne gospodarzy kończyły się najczęściej na niecelnych dośrodkowaniach Podgórskiego. Najładniejszy moment pierwszej odsłony miał miejsce w 35 minucie, gdy ładnym dryblingiem popisał się Rabiola, który minął kilku rywali. Po dośrodkowaniu z prawej strony boiska Portugalczyk główką niecelnie uderzył na bramkę gości.
Bezbarwną grę obu zespołów w pierwszej połowie najlepiej obrazowała zerowa statystyka celnych strzałów na bramkę w trakcie początkowych 45 minut.
Druga odsłona również nie należała do emocjonujących. W 58 minucie szczęście uśmiechnęło się do odrobinę lepiej grających Wiślaków, którym sędzia przyznał rzut karny. Piast może mówić o prawdziwym pechu – po niefortunnej interwencji we własnym polu karnym, piłka przypadkowo odbiła się od ręki Herberta. Karnego pewnie wykorzystał Łukasz Garguła.
Po strzelonej bramce Wiślacy nabrali wiatru w żagle i powinni podwyższyć wynik, jednak w zamieszaniu podbramkowym rozpaczliwie interweniowali obrońcy Piasta.
Gliwiczanie najbliżej wyrównania byli w 84 minucie. Po ostro bitym rzucie wolnym niewiele do szczęścia zabrakło Rubenowi, który główkę skierował futbolówkę tuż obok słupka. Do końca meczu Piast nie zagroził już bramce utytułowanych rywali.
Trudno wyciągać wnioski po pierwszym meczu poprzedzonym kilkumiesięczną przerwą.
Solidnie wypadł pochodzący z Burkina Faso Victor Nikiema, który kilkukrotnie bezpardonowo przerywał groźnie zapowiadające się akcje przyjezdnych. Waleczny, choć mało widoczny był Rabiola. Portugalczyk wciąż pozostaje bez bramek w Ekstraklasie i trudno sobie wyobrazić, by perspektywa gry przeciwko napastnikowi Piasta spędzała sen z powiek obrońcom rywali.
Minimalna porażka ze zdecydowanie bardziej renomowanym rywalem, nie przynosi gliwiczanom wstydu. Jednak by realnie myśleć o zakwalifikowaniu się do grupy mistrzowskiej, podopieczni trenera Brosza muszą poprawić swoją grę w ofensywie, która w poniedziałek pozostawiała wiele do życzenia. Kibicom pozostaje mieć nadzieję, że polityka transferowa władz klubu wypali i zaciąg z płw. Iberyjskiego pomoże „Piastunkom” w marszu z 11 pozycji w górę tabeli. Szansa na zrehabilitowanie się nadejdzie już w sobotę – gliwiczanie zmierzą się w Łodzi z ostatnim w tabeli Widzewem.
(mpp)