Niespełna miesiąc od fiaska pierwszego przetargu, Magistrat zdecydował się na rozpisanie kolejnego postępowania, które ma wyłonić przyszłego zarządcę Hali Gliwice.
Sytuacja jest gardłowa, a wzniesionemu kosztem ok. 360 mln złotych obiektowi, grozi organizacyjna katastrofa.
– Nikt z zainteresowanych, z którymi prowadzone były negocjacje, nie złożył ostatecznej oferty. O przyczyny należy pytać podmioty biorące udział w rozmowach
– odpowiada Marek Jarzębowski, rzecznik prasowy prezydenta Gliwic, zapytany o przyczyny braku zainteresowania budowanym od prawie czterech lat obiektem.
– Nie złożyliśmy ostatecznej oferty, ponieważ wymagania finansowe postawione przez Miasto były zbyt wysokie. W mojej ocenie żaden z podmiotów działających na rynku i zajmujących się tego typu działalnością, nie byłby w stanie spełnić takich oczekiwań – mówi nam Wojciech Kuśpik, Prezes Zarządu Grupy PTWP SA, jednej z trzech spółek, które stanęły do przetargu.
Cenę dzierżawy obiektu Magistrat ustalił na 203 tysiące złotych miesięcznie. To o ponad 100 tysięcy złotych więcej niż w pierwszym, również nieudanym przetargu z 2014 roku.
– Nie podejrzewam, by Magistrat postawił celowo zbyt wysokie wymagania. To byłoby zachowanie autodestrukcyjne prezydenta miasta – ocenia radny Dominik Dragon (PO). – Bardziej byłbym skłonny uwierzyć, że miasto działając w interesie publicznym przeszarżowało i dało się zapędzić oferentom w kozi róg. Miasto przegrało tę rozgrywkę, bo zapewne oczekiwano, że firmy będą walczyć jak lwy o zamówienie, a zamiast tego zostało z niczym i jest pod ścianą – komentuje Dragon.
Gdzie nikt się nie bije, tam może skorzystać jedna z miejskich spółek. O wzięciu odpowiedzialności organizacyjnej za Halę na własne, miejskie barki, mówi się w Gliwicach od dawna. Zamiast dzierżawcy zewnętrznego, obiektem mógłby zarządzać PWiK albo specjalnie utworzono do tego celu komunalna spółka.
– Brak wyłonionego operatora tuż przed otwarciem obiektu mocno mnie niepokoi. Nadal nie ma kalendarza imprez, a o większość z nich ubiega się z wyprzedzeniem, szczególnie o te wielkie, o charakterze sportowym czy rozrywkowym
– komentuje radny Bartłomiej Kowalski z PiS. – Mam jednak nadzieję, że znajdzie się kompetentny podmiot zewnętrzny, który będzie zarządzać obiektem z korzyścią dla miasta, ponieważ wśród urzędników czy w PWiK nie dostrzegam osób, które mogłyby się tego podjąć – zaznacza.
Magistrat oficjalnie zaprzecza by rozważał wybranie „rozwiązania gliwickiego”. Potwierdzeniem ma być nowy, ogłoszony w poniedziałek przetarg. Tym razem na oferty urzędnicy będą czekać tylko do 9 marca.
Pośpiech jest w tym wypadku wskazany, bo jeżeli Hala ma być czymś więcej niż tylko kosztowną skarbonką, musi sprawnie, a nawet (ze względu na dużą konkurencję) z przytupem, trafić na sportowo-kulturalną mapę wydarzeń w kraju. Pierwsze miesiące jej funkcjonowania pod względem promocyjnym mogą być więc kluczowe.
Urzędnicy czasu na znalezienie podmiotu, który to zagwarantuje mieli zresztą wyjątkowo dużo. Ze względu na opóźnienia w budowie, Hala Gliwice ruszy z prawie 3-letnim opóźnieniem. Według wstępnych planów pierwsza impreza przy ul. Akademickiej miała odbyć się w lipcu… 2015 roku.
Michał Szewczyk
Fot: Mosquidron