Progi zwalniające na ulicach mają tyluż przeciwników co zwolenników. Ci ostatni regularnie składają wnioski o montaż spowalniaczy, jak się okazuje, całkowicie bezskutecznie.
To rozwiązanie jest bardzo niechętnie stosowane przez Zarząd Dróg Miejskich. W ostatnich latach tego rodzaju przeszkód nie instalowano wcale.
– Pani Aneta Ż. wysłała do mnie prośbę o podjęcie tematu odnośnie odtworzenia progu spowalniającego w ciągu ul. Przyszłości. Otrzymałem odpowiedź, którą wysyła ZDM do każdego, kto chce zapewnienia bezpieczeństwa swoich bliskich i …. Upubliczniam ten temat ponieważ jest to nasz problem, a prezydent ma to gdzieś. Jak dojdzie do wypadku to i progi się zamontuje. Tylko czy potrzeba śmierci człowieka (pisownia oryginalna) – napisał na początku sierpnia w portalu facebook.com były gliwicki radny, Jan Pająk w odniesieniu do odmownej decyzji przesłanej mu przez ZDM.
Faktycznie, Zarząd Dróg Miejskich, delikatnie rzecz ujmując nie jest entuzjastycznie nastawiony do montażu w Gliwicach progów spowalniających. Od początku 2016 roku do sierpnia br. o wprowadzenie tego rozwiązania wnioskowano 72 razy. Wszystkie prośby odrzucono. Jak przekazuje rzeczniczka ZDM, Jadwiga Stiborska, w żadnym z przypadków nie znaleziono uzasadnienia.
Jedyną zaletą montażu progów, na jaką wskazują drogowcy, jest rzeczywiste spowolnienie ruchu samochodowego.
Wad niestety wymieniają zdecydowanie więcej. Progi zwalniające powodują ograniczenie prędkości nie tylko dla kierowców samochodów, ale też służb ratunkowych, np. karetek. Powołują się także na kwestię niekorzystnego wpływu urządzeń na środowisko.
– Kierowcy najpierw zwalniają, a później przyspieszają, co w efekcie generuje hałas, zwiększone zużycie paliwa, a więc i większą emisję spalin – argumentuje Stiborska.
Wśród innych, niekorzystnych efektów wprowadzenia tego rozwiązania drogowego ZDM wskazuje także na możliwość gromadzenia się wody opadowej w jego otoczeniu, a także szybsze zużycie elementów zawieszenia przejeżdżających po nim pojazdów.
(żms)