„U nas znajdziesz wszystko do wysadzania mostów i zabijania cywilów”. Takim mocnym hasłem gliwiccy aktywiści oprotestowywali dziś sklep sieci Leroy Merlin, która wciąż nie wycofała się z Rosji.
„Kto stanie ze mną o 17.00 w najbliższy czwartek przed Leroy Merlin w Gliwicach? Zabieram czerwoną farbę i brystol. Nie ma we mnie zgody na to, co robią”, napisała na swoim profilu na Facebooku aktywistka z Gliwic, Małgorzata Tkacz-Janik z ruchu kobiecego Nic o Nas bez Nas.
Dołączyło tylko kilka osób. Ale, jak mówi Tkacz-Janik, protestu nie nagłaśniała. Chodziło o to, by zwrócili na niego uwagę klienci wchodzący do Leroy Merlin – rozdawała im ulotki z informacją, że sklepy sieci nie wycofały się z Rosji, wspierając reżim Putina.
– Kiedyś sama robiłam tu zakupy. Teraz tego nie zrobię – mówi Tkacz-Janik. – Nie można być obojętnym. Warto obserwować, co dzieje się na świecie, kto z kim pozostaje w kontaktach gospodarczych, kto na czym robi pieniądze i na co je wydaje.
– Ja akurat planuję remont, miał się opierać właśnie na tym sklepie. Teraz swoich pieniędzy w nim nie zostawię, nie zostawię ich też w Decathlonie – mówi protestująca Kasia. I ma nadzieję, że każdy gliwiczanin poważnie zastanowi się nad zakupami.
W wielu środowiskach w całej Polsce nie ma zgody na to, co robią sieci handlowe, należące do jednego francuskiego holdingu. Chodzi o Leroy Merlin, Auchan oraz Decathlon – te trzy marki dotąd, mimo fali krytyki ze strony klientów, handlują w Rosji. Choć Rosjanie strzelają do cywili na Ukrainie, w tym dzieci, bombardują bloki mieszkalne, szkoły, szpitale.
Maski opadły. Teraz już wiadomo, kto jest kim
Bojkot przybiera na sile. Zaczęło się od memów w internecie, kończy, na razie, na pikietach przed sklepami.
W wielu miastach aktywiści zbierają się pod marketami, by przypominać tym, którzy robią w nich zakupy, że zostawiając tu pieniądze, pośrednio wspierają Rosję, a tym samym jej zbrodnicze działania.
W Gliwicach, prócz Leroy Merlin, działają Auchan oraz Decathlon. Ale to ta pierwsza sieć zdaje się w ostatnich dniach drażnić klientów szczególnie. Polskie i światowe media obiegły bowiem dwie kontrowersyjne informacje.
Pierwsza – sieć nie tylko nie wycofuje się z Rosji, ale planuje zwiększyć tam swój asortyment po wycofaniu się innych sklepów. Druga – sieć odcięła od wewnętrznej komunikacji pracowników z Ukrainy, co utrudniało niesienie pomocy.
Te fakty oburzyły internautów i wzmocniły bojkot. I one właśnie przyczyniły się do wyboru miejsca czwartkowej pikiety w Gliwicach. A że niedaleko znajduje się także Decathlon, klienci, przy okazji, dowiadywali się, że i ta marka wciąż jest kontrahentem agresora.
Jednak jako pierwszy w naszym mieście bojkot odczuł na własnych murach jeden ze sklepów Auchan, na którym czerwoną farbą ktoś napisał „Ruskie ruble ważniejsze niż wojna”. Napis szybko usunięto. Dziś przed Leroy Merlin pojawiły się hasła typu „Splamione krwią pieniądze to żadna przeszkoda” czy „Maski opadły. Teraz już wiadomo, kto jest kim”.
Rosja ostrzelała swojego kontrahenta
Tymczasem gdy Leroy Merlin w Rosji trzyma się mocno, Rosjanie zniszczyli sklep tej marki w Kijowie, podczas ostrzału dużej galerii handlowej. Ironia losu…
Po bombardowaniu Ministerstwo Obrony Ukrainy zamieściło na Twitterze wpis: „Leroy Merlin to pierwsza firma na świecie, która finansuje bombardowanie swoich sklepów i zabijanie własnych pracowników”.
Leroy Merlin Polska oraz Auchan Retail Polska odniosły się do sprawy handlu w Rosji, informując, że pomagają uchodźcom, wspierają także swoich ukraińskich pracowników oraz ich rodziny. Polski oddział Leroy Merlin wyraźnie zaznaczył też, że nie ma wpływu na działalność przedsiębiorstw w innych krajach.
Swoje oświadczenia firmy zamieściły na Facebooku. Do dziś nie zrobił tego Decathlon Polska – ostatni wpis na profilu marki pochodzi z 24 lutego, czyli dnia rozpoczęcia rosyjskiej inwazji na Ukrainie, i dotyczy… tłustego czwartku. Osobny profil ma sklep tej sieci w Gliwicach – oddział milczy, a ostatni wpis dotyczy… dnia mężczyzn.
Marysia Sławańska