Są pierwsze widoczne efekty długo wyczekiwanej przebudowy dawnego Liceum Medycznego i Kolegium Nauczycielskiego na luksusowy apartamentowiec.
W pochodzącej z lat 20. i 30. XX wieku ogromnej nieruchomości przy ulicy Królowej Bony w Gliwicach pojawiły się stylowe balkony. Zdaniem niektórych, ingerują w pierwotną koncepcję budynku. Decyzji inwestora broni jednak miejski konserwator zabytków.
Imponująca nieruchomość, decyzją Komisji Majątkowej, trafiła w ręce Zgromadzenia Sióstr Szkolnych de Notre Dame w 2001 roku. Miała to być forma rekompensaty za utracone mienie. Siostry nie zamierzały jednak zaadaptować dawnej szkoły i dość szybko podjęły decyzję o sprzedaży budynku gliwickiej firmie „Radan”. Zawarto nawet umowę przedwstępną pomiędzy dwoma stronami. Na tym etapie pojawiły się przeszkody, bowiem siostry przejęły nieruchomość o nieuregulowanym stanie prawnym. W niewielkim lokalu w budynku wciąż mieszkało małżeństwo dawnych pracowników zlikwidowanej szkoły.
Ostatecznie, po kilku długich latach, transakcja została sfinalizowana pod koniec 2013 roku. Parę miesięcy później przy budynku, w którym dawniej znajdowało się Liceum Medyczne oraz Kolegium Nauczycielskie, rozpoczęto roboty przygotowawcze. Docelowo, cały budynek ma składać się z części loftowej i mieszkalnej. Dodatkowo, na parterze apartamentowca znajdą się powierzchnie użytkowe do wynajęcia.
W ostatnich miesiącach, przy nieruchomości, od strony ul. Królowej Bony pojawiły się rusztowania i ruszono z pracami przy elewacji. Wiadomo już, że w porównaniu z pierwotnym, dość ambitnym, projektem, zrezygnowano z oszklonych elementów elewacji. W ich miejsce pojawiły się stylizowane balkony. Takie rozwiązanie nie wszystkim się jednak podoba.
– Inwestorowi ciężko odmówić dbałości o detale balustrad. Tego typu architektura nie tolerowała jednak rozwiązań, które nie tworzyły wrażenia jednolitości elewacji. O ile wybudowanie na dachu lukarn z poziomu ulicy będzie niewidoczne, o tyle ingerencja w ceglaną elewację zaburzy dotychczasową prezencję całego budynku i pozbawi go charakterystycznych smaczków – pisze serwis „GrubaTektura”, zajmujący się monitowaniem rozwiązań architektonicznych na terenie Gliwic.
Jak zapewnia magistrat, wyodrębnienie balkonów w budynku było konsultowane z konserwatorem zabytków.
Staraliśmy się, aby te zmiany w postaci balkonów były jak najmniej inwazyjne.
– Trzeba docenić to, co robi inwestor. Budynek naprawdę był w opłakanym stanie, za rok lub dwa, dach mógłby się zawalić. Inwestor wymienił praktycznie całą więźbę dachową, a to ogromny koszt – informuje nas Ewa Pokorska, miejski konserwator zabytków.
Firma „Radan”, będąca właścicielem nieruchomości, odmówiła nam wypowiedzi, usłyszeliśmy, że nie zamierza rozmawiać z mediami na temat inwestycji.
Michał Pac Pomarnacki
Zdjęcia archiwalne z września 2014.