– Projekt zbiornika retencyjnego na terenie Wilczych dołów został oparty na błędnych obliczeniach i przestarzałych koncepcjach – dowodzą członkowie Komitetu Inicjatywy „Ratujmy Wilcze Doły”. To ciąg dalszy walki społeczników o weryfikację zakresu inwestycji na potoku Wójtowianka.
– W toku naszych analiz uzyskaliśmy profesjonalne ekspertyzy hydrologiczne (…). Są to ekspertyzy wykonane przez absolutne autorytety w dziedzinie hydrologii, ponieważ uzyskaliśmy opinię Stowarzyszenia Hydrologów Polskich podpisaną przez prof. Więzika i przez prof. Wałęgę, która to opinia kompromituje projekt miasta, projekt zbiornika – mówił podczas środowej konferencji prasowej Komitetu jeden z jego przedstawicieli, Dawid Pasieka.
W toku naszych analiz ujawniliśmy błędy, proste błędy obliczeniowe matematyczne w najważniejszych parametrach potrzebnych do obliczenia zbiornika (…). Mamy prosty matematyczny błąd w mnożeniu i zawyżenie podstawowego parametru, tzw. przepływu o około 20 %
– dodał Pasieka.
– Biorąc pod uwagę wartość inwestycji, która opiewa na 17 mln złotych, 20 % to jest ponad 3 mln złotych. Prosty błąd matematyczny potencjalnie może wygenerować niepotrzebne marnotrawstwo ponad 3 milionów złotych – kontynuował przedstawiciel Komitetu.
Głos zabrał także prof. Wojciech Kostowski z Politechniki Śląskiej, który odniósł się do opinii Stowarzyszenia Hydrologów Polskich, wykazując kolejne błędy w obliczeniach. – Firma Biprowodmel, co zaznaczył prof. Więzik w swojej opinii, przyjęła wartość przepływu tzw. stuletniego na poziomie 8,48 m3/s bez koniecznej weryfikacji. Nie zweryfikowała tego ani firma Biprowodmel, ani nie wykonał tego wykonawca koreferatu projektu, tymczasem podczas tych obliczeń przyjęta metodyka jest błędna (…) – mówił Kostowski podczas konferencji.
Przepływ może sięgnąć maksymalnie 3,75 bądź 3,42 m3/s w zależności od przyjętych założeń, czyli to jest 2,5 razy mniej. To oznacza, że zbiornik jest przeskalowany co najmniej 2,5-krotnie
– podkreślał Kostowski.
Według strony społecznej sporu, w toku projektowania nie uwzględniono też potencjału przeciwpowodziowego istniejących, historycznych budowli hydrotechnicznych w rejonie Wilczych Dołów, które należy zinwentaryzować i włączyć do systemu ochrony przeciwpowodziowej Gliwic.
Komitet uzyskał także kolejną ekspertyzę przyrodniczą, dowodzącą występowanie na terenie Wilczych Dołów chronionych gatunków nietoperzy. Powoduje to konieczność uzyskania od RDOŚ w Katowicach dodatkowych zgód na przeprowadzenie inwestycji (odrębnych od zgód związanych z występowaniem tam podlegających ścisłej ochronie gatunków ptaków – co wykazały wcześniejsze ekspertyzy).
Społecznicy zawiadamiają NIK
Członkowie Inicjatywy „Ratujmy Wilcze Doły” składają wniosek do Najwyższej Izby Kontroli o zweryfikowanie zasadności wydatków, jakie miasto już poniosło i planuje ponieść w najbliższej przyszłości w związku z budową suchego zbiornika przeciwpowodziowego na Wilczych Dołach. – Wobec potwierdzonego ekspertyzami około dwukrotnego przeskalowania zbiornika ok 50% ww. wydatków można uznać za marnotrawstwo środków publicznych – zaznaczają.
Biorą także pod uwagę zawiadomienie Prokuratury. – W świetle tych ujawnionych faktów i wad w dokumentacji projektowej, jeżeli miasto niezwłocznie nie przystąpi do ich sprawdzenia i nie wstrzyma inwestycji prawdopodobnie będziemy zmuszeni z przykrością zwrócić się również do Prokuratury by zweryfikowała, czy takie działania są po prostu możliwe, czy nie jest to marnotrawienie środków publicznych nielegalnie – zapowiada Pasieka. – W związku z tym apelujemy do radnych miasta Gliwice, do pana prezydenta Adama Neumanna, by wzięli pod uwagę nasze argumenty.
(żms)
fot., wid. 24gliwice.pl/ŻMS