Gdy podczas sesji rady miasta wiceprezydent Gliwic podniósł brwi, a potem złapał się za głowę, zobaczyłam nad nim komiksowy dymek, w nim napis: „O, nie… o tym będzie felieton”.
Końcówka ubiegłotygodniowej sesji przypominała czasy szkolne. To uczucie, gdy wiesz, że za chwilę dzwonek, nauczyciel zamknął dziennik, koledzy pakują zeszyty – ogólne rozluźnienie i ulga. Ale nie. Na minutę przed dzwonkiem wyrywa się uczeń (nazwijmy go ambitnym), który musi jeszcze coś powiedzieć.
Kiedy więc ostatnia (długa) sesja dobiegała końca, przewodniczący rady Marek Pszonak już, już miał ją zamknąć, a radni zaczęli chować notatniki i laptopy, zgłosił się Stanisław Kubit z Koalicji dla Gliwic. Jego przemówienie nosi tytuł „Uderz w stół, a nożyce się odezwą”.
Nawiązał do artykułu zamieszczonego na portalu 24gliwice, dotyczącego pracy radnych. Przedstawione w nim statystyki okazały się dla niego bezlitosne – wynika z nich, że należy Kubit do radnych, którzy opuścili najwięcej sesji w tej kadencji. I jakby tego było mało, nawet w tym rankingu nie był pierwszy, a… trzeci.
W sumie dobrze, że radny się zbulwersował. Dzięki temu artykuł mojego redakcyjnego kolegi zyskał na sesji reklamę. Miło też, że zaznaczył, iż dziennikarze mogą sobie robić statystyki, jakie tylko chcą i on o to pretensji nie ma. W czym problem?
Do statystyk nie dołączono przyczyn absencji.
Kubit dołączył za to dwie myśli logiczne. Trudno być na sesji, gdy leży się w szpitalu. I: w szpitalu to się można tylko… wyspowiadać.
„Rozumiem, że to apel do dziennikarzy”, podsumował przewodniczący Pszonak, przypominając jednocześnie, że i tak nikt mediom informacji o powodach nieobecności radnego nie udzieli. To dane wrażliwe. RODO nie pozwala.
Wróćmy do początku, czyli miny wiceprezydenta. Nie wiem, czy Mariusz Śpiewok ma dar przewidywania, czy po prostu tak dobrze kolegę radnego zna, bo załamał się już przy pierwszych jego słowach: „Proszę Państwa, na portalu 24… Gliwice została opublikowana statystyka jakby aktywności radnych.”
Jakby aktywności. Jakby.
Marysia Sławańska