„Nie jestem pracownikiem Urzędu Miejskiego, ale (…)trudno wyobrazić sobie, by pracownicy UM, prezydent, od piątkowego wieczoru do późnej nocy z niedzieli na poniedziałek byli autorami tego wielkiego śmietniska”
– czytamy w liście do redakcji, który otrzymaliśmy po niedawnych krytycznych publikacjach opisujących stan czystości w mieście.
Nasz tekst „Butelki, szklanki, kartony i puszki – gliwicki Rynek po weekendowych zabawach” wywołał prawdziwą burzę komentarzy. Większość internautów nie pozostawia suchej nitki na instytucjach i firmach odpowiedzialnych za utrzymanie porządku nie tylko na Rynku, ale i w całym mieście.
Artykuł zainteresował nawet radnych. Podczas ostatniej sesji Joanna Karweta (PO) proponowała żeby „bliżej zainteresować się problemem opisanym przez portal 24gliwice.pl” i przeprowadzić rozmowę z firmą odpowiedzialną za stan Rynku. „Powinna to być rozmowa ostra”.
Poniżej prezentujemy nieco inny pogląd.
W długim, napisanym odręcznie liście, pan Jan zwraca uwagę, że tak naprawdę za brud odpowiedzialni są sami mieszkańcy i odwiedzający miasto goście, a nie urzędnicy.
Zgadzacie się z taką opinią?
„Na czystość całego miasta, nie tylko Rynku i Starówki, wpływ mają jego mieszkańcy i goście, którzy do Gliwic przyjeżdżają. Nie pracownicy Urzędu Miejskiego (chyba, że mają psy!).
I to wszyscy musimy sobie uświadomić.”
„(…)Gliwice są totalnie ob**anym miastem, nie tylko Rynek i okolice Starówki. Wg moich wieloletnich szacunków, tylko ok. 10-15% (chyba za dużo) właścicieli Azorków sprząta po swoich ukochanych.
Pracowników Urzędu Miejskiego musiałoby być dziesiątki tysięcy, by chodzili za każdym właścicielem z pieskiem na spacerze, by posprzątać kupkę. I tak dwa-trzy razy dziennie.
Tu gliwiczanie wykazują kompletny brak jakiejkolwiek kultury!!! Niezależnie od wieku, wykształcenie, stanowiska, przeczytanych książek, wizyt w kinach, teatrach, muzeach etc. Koszmar!”
„Co do rozbitych butelek, obsikanych bram, to winne są hordy dzikiej, pijanej młodzieży (często nieletniej!), która udaje się od piątkowego wieczoru na imprezy w klubach na Rynku, obok Rynku i okolicznych pubach. Żeby było taniej, kupują alkohol w okolicznych sklepach (bo taniej), a potem na imprezę! A puste butelki po alkoholu, puszki po piwie rzucają gdzie popadnie. I obojętnie, czy to chłopcy czy dziewczęta. Jest to młodzież nie tylko z Gliwic, ale też z okolicznych miejscowości lub innych miast Śląska.
Na Rynku i okolicznych uliczkach musiałby być cały gliwicki garnizon policji i straży miejskiej, by stali co pół metra, aby utrzymać na wodzy tych Wandali i Wizygotów, dzikusów. I tak co piątek, sobotę, niedzielę wieczór od 19.00, przez cały rok. Wtedy nie byłoby problemu z tym ?wielkim śmietniskiem?.
„Mieszkańcy tego miasta sami się kompromitują i poniżają, śmiecą na potęgę, przeklinają głośno najgorszą ?gnojówką? w miejscach publicznych. I nie ma na to wpływu najwyższy budżet w historii miasta. Prezydenta Zygmunta Frankiewicza pewnie martwi ten brud, który fundują miastu inni ludzie.
W II poł. Lat 90-tych, rano ok. 7-8.00, w każdą niedzielę Rynek był sprzątany przez służby miejskie. Te czynności wywoływały bardzo liczne protesty mieszkańców, że zakłóca się im spokój w niedzielny poranek. I koło się zamyka.
.
pozdrawiam
Jan”