Rutynowa kontrola, trzy mandaty, jedna osoba trafi do zakładu karnego

zdjęcie poglądowe

Wskutek kontroli kierowcy i pasażerów samochodu, przeprowadzonej w rejonie lotniska, kobieta i mężczyzna otrzymali mandaty (jeden jest dotkliwy), a 33-latek trafił do aresztu, skąd pojedzie do zakładu karnego. Dlaczego?

 
W rejonie obsługiwanym przez gliwicką policję pojawili się złodzieje samochodów. Funkcjonariusze w cywilu i umundurowani przyglądają się więc bacznie wszystkim podejrzanym pojazdom, szczególnie gdy przemieszczają się nimi młodzi mężczyźni. Prowadzone są też rutynowe kontrole. Jedna z nich miała miejsce w poniedziałek późnym wieczorem na Trynku, gdzie patrol policyjnych wywiadowców zainteresował się autem na małopolskich numerach rejestracyjnych.

Policjanci z nieoznakowanego radiowozu przedstawili się, okazali legitymacje policyjne, podali powód kontroli i poprosili kierowcę oraz dwójkę pasażerów o dokumenty. W tym przypadku kierowca i pasażerka mieli dokumenty tożsamości, natomiast drugi pasażer nie

– relacjonuje podinspektor Marek Słomski, oficer prasowy KMP Gliwice.

Nie ma prawnego obowiązku noszenia przy sobie dokumentów tożsamości, istnieje za to obowiązek podania na żądanie policji swoich danych.

Młody mężczyzna podał swoje dane. Policjanci w takich sytuacjach mają swoje sposoby na weryfikację danych, dla przykładu, proszą o podanie bardziej szczegółowych informacji. W tym przypadku wyczuli wahanie przy podawaniu jednego ze szczegółów. Kierowca i pasażerka, których dane były sprawdzone i pewne, pytani przez funkcjonariuszy kilkakrotnie – potwierdzali dane kolegi. Jednak szósty zmysł naszych wywiadowców podpowiadał co innego – kontynuuje Słomski.

Drążyli temat i mimo tego, że legitymowany podawał wiele szczegółów, imiona rodziców, nazwisko rodowe matki itp., to nie pamiętał swojego drugiego imienia. Sprawdzenie w policyjnych bazach i porównanie zdjęcia osoby z podejrzanie zachowującym się pasażerem również nie wyglądało korzystnie. Dowódca patrolu zdecydował o zatrzymaniu osoby w celu wyjaśnienia wątpliwości

– mówi rzecznik gliwickiej policji.

Mężczyzna już kajdankach trafił na tylne siedzenie radiowozu i… wtedy przeprosił, podając prawdziwe dane. Przyznał, że podawał się za brata. Okazało się, że jest ścigany listem gończym i ma zasądzoną karę pozbawienia wolności. W rezultacie 33-latek trafił do policyjnego aresztu, a stamtąd trafi do miejsca odbywania kary.

Jego koleżance wręczono mandat w wysokości 500 złotych za wprowadzenie policjanta w błąd. Podobny blankiet otrzymał kierowca, również za potwierdzenie fałszywych danych zatrzymanego. Co warte podkreślenia — oboje grzecznie przeprosili za swoje zachowanie. Dodajmy, że kierowca musi także zapłacić mandat w wysokości 3000 złotych, jeździł bowiem pojazdem bez ważnego przeglądu technicznego – podsumowuje Słomski.

(żms)/KMP Gliwice
fot. KMP Tychy/zdjęcie poglądowe