Śnięte ryby, szpital, Rynek, Wilcze Doły… Śniadanie prasowe z prezydentem zaczęło się od zgrzytu

To było drugie śniadanie prasowe, czyli nieco mniej formalne spotkanie prezydenta Gliwic z lokalnymi dziennikarzami. Nowa formuła różni się od zwykłych konferencji prasowych, pozwala na dłuższą rozmowę i omawianie praktycznie wszystkich tematów dotyczących Gliwic.

 
Niestety, zaczęło się od zgrzytu. Zanim padło oficjalne „dzień dobry”, Adam Neumann i jego rzecznik zaatakowani zostali przez właściciela lokalnego serwisu internetowego, którego, jak się okazało, na śniadanie nie zaproszono. Głodny wiadomości o mieście mimo tego dosiadł się do stołu. Dyskusja o braku zaproszenia zdominowała początek spotkania, a stała się tak emocjonalna, że, kto wie – gdyby potrwała ciut dłużej, skończyć się mogła wezwaniem ochrony. Szczęśliwie udało się ją przerwać i skierować na sprawy naprawdę ważne.

Subiektywnie wybieram i przedstawiam cztery.


Remont na rynku. List restauratorów do władz

Prezydent jeszcze tego listu nie otrzymał, ale jeden z dziennikarzy już go miał. List gliwickich restauratorów, posiadających lokale przy Rynku. Ci skarżą się, że poszkodowani z powodu pandemii, teraz będą mieć straty kolejne. Trwające właśnie na rynku prace nie pozwalają im wystawić ogródków. Restauratorzy stwierdzili wprost: to celowe działania miasta, skierowane przeciwko nim.

– Wszystko jest prawdą poza tym stwierdzeniem – ripostował prezydent. I dodał, że remonty też kiedyś trzeba zrobić. A robi się je zawsze nie zimą, ale właśnie w sezonie letnim.

– Jest szereg ograniczeń niezależnych od miasta – zakończył.

Plany budowy szpitala. Co dalej

Budowa nowego szpitala, na którą póki co nie ma pieniędzy. To jedna ze spraw, jakie interesowały dziennikarzy. Niedawno prezydent Gliwic spotkał się z ministrem zdrowia, któremu przedstawił plany, koncepcje i projekty, zaznaczając, że powstaniu w naszym mieście specjalistycznej placówki medycznej dla całego powiatu przychylny jest śląski NFZ. Minister plany przyjął, a co z nimi zrobi, nie wiadomo.

Okazało się też, że jedyne obecnie dostępne źródło finansowania szpitalnictwa to KPO (Krajowy Plan Odbudowy). Jeśli zostanie odblokowany (bo na razie go wstrzymano), będzie można rozmawiać o pieniądzach dla Gliwic. Moglibyśmy wtedy liczyć na 350 mln zł, a to już, zdaniem prezydenta, wkład istotny.

Wilcze Doły. Kolejny zwrot akcji?

Wilcze Doły i budowa ogromnego zbiornika retencyjnego. Dla wielu temat już nudny, dla innych – skończony, bo roboty trwają w najlepsze. Dlaczego wypłynął? Bo społecznicy ogłosili niedawno sukces: sąd administracyjny wstrzymał wykonanie decyzji Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, zezwalającej na chwytanie i przenoszenie płazów poza teren inwestycji oraz, tym samym, niszczenie ich siedlisk. Decyzja sądu budowy jednak nie zatrzymała.

Problem w tym, że ropuchy szare, traszki i żmije (jeśli tylko je znaleziono) już dawno, pod okiem przyrodnika, przeniesiono, po czym maszyny budowlane zrobiły, co do nich należało. Dopiero teraz, na skutek skargi społeczników sprzed kilku miesięcy, sprawą zajął się sąd i wydał decyzję wstrzymującą – na razie, bo ostatecznie i merytorycznie rozstrzygnie 9 maja. Miasto wierzy, że wszystko potoczy się po jego myśli.

– Inaczej byłoby tak: ktoś rozbiera dom i gdy już prawie kończy, sąd zakazuje mu rozbiórki – porównał prezydent. – Nasze sądy mają opóźnienia, a czas przecież się nie zatrzymał. Decyzja wstrzymująca została wydana zapobiegawczo, na wszelki wypadek, nie wstrzymała jednak tak naprawdę inwestycji – Neumann dodał, że polskie prawo za bardzo zwraca uwagę na zagadnienia przyrodnicze.

– Czy to byłby sukces, gdyby prace zatrzymano i w miejscu Wilczych Dołów została teraz czarna dziura? Jeśli to byłby sukces społeczników, gratuluję – dodał Łukasz Oryszczak, rzecznik prezydenta.

Śnięte ryby w Kłodnicy. Miasto niewinne

Choć temat śniętych ryb do apetycznych nie należy, prezydent wyraźnie się ucieszył, że podczas śniadania ktoś problem poruszył. Neumann miał bowiem okazję powiedzieć głośno i wyraźnie: nie wszystko należy do samorządu. To Wody Polskie muszą panować na tym, jaki jest stan rzeki i kto ją zanieczyszcza. Sęk w tym, że nie panują.

– Zawodzi administracja rządowa. My chcemy przywrócić miastu rzekę, zrobić bulwary nad Kłodnicą, chcemy, by woda była czysta – zapewniał Neumann. – Jako samorząd swoją lekcję odrobiliśmy, bo wybudowaliśmy i wciąż modernizujemy oczyszczalnię ścieków komunalnych. To nie my zanieczyszczamy Kłodnicę. Nie wiemy, co się dzieje wcześniej, ale fakt jest taki, że brudna woda wpada do Gliwic. Dopominam się w Wodach Polskich, by nad tym panowały. Jak widać, niewiele się w tej kwestii dzieje.

Na zakończenie, już całkiem apetycznie: spory wkład w śniadanie prasowe mieli uczniowie Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego w Gliwicach, prowadzący na placu Rzeźniczym bar sałatkowy U Króla Stasia. I tu ciekawostka, bo młodzież wymyśliła i przygotowała promujący Gliwice wypiek – Gliwusia, czyli precel w formie naszej radiostacji.