– Z punktu widzenia technicznego to nie jest trudna rzeka. Natomiast jej brzegi, jak i sama woda są strasznie zaśmiecone – mówi Kazimierz Sieniutowicz, który wraz z kolegą w poniedziałek przepłynął kajakiem śródmiejski odcinek Kłodnicy.
– Mnóstwo tu butelek po wodach mineralnych, styropiany, szmaty, a nawet krzesło komputerowe w korycie rzecznym i zderzak – wylicza.
Trasa poniedziałkowego spływu rozpoczynała się niedaleko ujścia Bytomki przy gliwickiej elektrociepłowni. Następnie w rejonie Parku Chrobrego kajakarze musieli przenieść sprzęt lądem. Pozostała część wodnej drogi przez centrum miasta, zdaniem pana Kazimierza jest bezpieczna i łatwa do przepłynięcia. Drugą tzw. przenoskę kajaku na trasie do śluzy Łabędy, trzeba wykonać na ul. Portowej przy elektrowni wodnej.
– Dziwię się, że włodarze miasta jakoś nie bardzo się interesują taką piękną rzeką jak Kłodnica, która przepływa przecież pod samym Urzędem Miejskim – mówi pan Kazimierz i wskazuje na przykład z Rybnika, gdzie cyklicznie odbywa się sprzątanie rzeki Rudy.
Jak zaznacza Sieniutowicz, przed spływem Kłodnicą warto sprawdzić poziom wody w rzece. Jeśli jest niski, pod mostem na ul. Jana Śliwki zalega gruz pozostawiony w czasie remontu, który kajakarzom może sprawić sporo problemów, a nawet zniszczyć sprzęt.
(msz)