Straż bezsilna, policja nie chce rozmawiać, a proceder kwitnie. Czytelnik: „Zrywajmy takie ulotki”

„Wszyscy przyzwyczailiśmy się do zaśmiecania naszej przestrzeni reklamami firm pożyczkowych. Stopniowo przyzwyczajamy się do życia w brudzie, bo to nie nasz brud? A miasto jest nasze? Jak tak, to i brud jest nasz!”

– napisał do redakcji 24gliwice pan Mirosław.

Czytelnik zwraca uwagę na trwający od lat proceder zaśmiecania miasta ulotkami rozwieszanymi w różnych przypadkowych miejscach. Dzisiaj setki nowych reklam zauważył na drzewach i słupach wzdłuż ul. Toszeckiej.

„W mieście, gdzie mieszkałem kilka lat temu, do dobrego tonu należało zrywanie przez przechodniów takich reklam z miejsc nieprzeznaczonych do wywieszania ogłoszeń. Mówiliśmy o tym, dyskutowaliśmy zatroskani zaśmiecaniem naszego wspólnego domu. Mieszkam w Gliwicach od 3 lat. Nadal zrywam tego rodzaju śmieci.
Dzisiaj, w sobotę jadąc z kierunku Pyskowic zauważyłem, że na całej długości ulicy Toszeckiej i dalej w kierunku dworca rozwieszonych jest setki kolorowych reklam kolejnej już firmy pożyczkowej. Przyklejone do słupów ulicznych (ciekawe jakie by było stanowisko Zarządu Dróg Gliwicach) i drzew solidna taśmą klejącą; więc nie znikną przez kolejne kilka miesięcy.”

1-20161126_143121

Okazuje się, że ani Straż Miejska, ani Policja nie traktują poważnie tego problemu. Czytelnik przyznał, że jego interwencje nie spotkały się z żadnym odzewem.

„Zadzwoniłem do Straży Miejskiej w Gliwicach. Miły pan wysłuchał mnie uważnie i starał się wytłumaczyć dlaczego od wielu lat ten problem istnieje. Ogólnie chodzi o to, że można ukarać sprawcę wyklejania, a że to są zwykle dzieci w wieku kilkunastu lat, to są bezkarni. Nie ma znaczenie fakt, że zawsze ulotki są podpisane (numerem telefonu) przez zlecającego.
Zadzwoniłem do Komendy Miejskiej Policji w Gliwicach. Pani po drugiej stronie po minucie wysłuchiwania mnie straciła cierpliwość i powiedziała, że „jeżeli chce sobie pan pogadać to przełączę do oficera dyżurnego”. Oficer dyżurny nie odebrał połączenia, a mnie minęła ochota na dalsze rozmowy telefoniczne. Stąd list do Was.”

Nasz Czytelnik uważa, że skoro służby nie chcą pomóc, powinniśmy sprawy wziąć w swoje ręce.

„Ciekawi mnie tylko jak sobie radzą za granicą. Tam nie widać śmieci przyklejonych taśmą klejącą w przestrzeni gdzie żyją ludzie. Może to kwestia prawa, tam nie ma takiej swobody kredytowej, może to kwestia odpowiednich przepisów. A może sprawa po prostu wrażliwości na zaśmiecanie własnego domu.
Ludzie obawiają się zrywania tego rodzaju ogłoszeń. Może trzeba im głośno powtarzać, żeby dotarło do wszystkich: Zrywajcie te ulotki z miejsc do tego nie przeznaczonych. Dbasz o czystość w domu, to dlaczego godzisz się na zaśmiecanie twojego miejsca zamieszkania.”

A jak uważają nasi Czytelnicy? Przeszkadzają Wam takie reklamy? Czy powinno się karać firmy zamieszczające nielegalnie ulotki w przypadkowych miejscach? Czekamy na opinie.