Szykują się zmiany w ordynacji. Czy to koniec rządów Zygmunta Frankiewicza? Kto następcą?

Czy za niecałe dwa lata Gliwice będą mieć nowego prezydenta? PiS zapowiada zmiany w ordynacji wyborczej w samorządach.

– Będzie tutaj zmiana i to taka zmiana wchodząca od razu. Trybunał Konstytucyjny pewnie będzie rozstrzygał ostatecznie, czy to jest dopuszczalne, ale my uważamy, że jest dopuszczalne i trzeba spróbować – powiedział kilka dni temu Jarosław Kaczyński na antenie Radia Łódź.

Takie rozwiązanie oznacza, że w skali kraju ze swoim stanowiskiem pożegna się 66 urzędujących prezydentów, w tym rządzący już siódmą kadencję, prezydent Zygmunt Frankiewicz. Dotychczas o planach rządu mówiło się od dawna, ale zmiany miały być mniej radykalne. Rozważano wydłużenie kadencji do pięciu lat, a liczba kadencji miała być liczona dopiero od najbliższych wyborów w 2018 roku. PiS prawdopodobnie spróbuje sięgnąć jednak po pełną pulę. Wiele do stracenia nie ma, wręcz przeciwnie. Reforma niemal nie dotknie włodarzy miast wywodzących się z rządzącego ugrupowania. Z 66 „zagrożonych” prezydentów, tylko trzech należy do PiS (większość stanowią prezydenci niezależni bądź z PO).


[perfectpullquote align=”full” cite=”” link=”” color=”” class=”” size=””]Tak więc, jeśli planów Kaczyńskiego nie zatrzyma Trybunał Konstytucyjny, za dwa lata czeka nas w Gliwicach małe trzęsienie ziemi.[/perfectpullquote]

Skala tąpnięcia uzależniona będzie od wyniku wyborów, ale brak w stawce niepokonanego od prawie ćwierćwiecza Frankiewicza, może zachęcić inne środowiska i partie do wystawienia mocnych kandydatur. Faworytem będzie jednak i tak ten, którego wskaże urzędujący prezydent. Giełda nazwisk ruszyła już dawno, bowiem Frankiewicz nie wykluczał, że tym razem sam zrezygnuje ze startu w wyborach.

„DWÓR” JUŻ WYBRAŁ?

Walka o schedę po prezydencie za murami Magistratu toczy się od dawna. Najgoręcej jest tuż za jego plecami, gdzie o wpływy ścierają się ambicje wiceprezydentów Piotra Wieczorka i Krystiana Tomali. Obaj zresztą ponoć za sobą nie przepadają. Ten pierwszy często uważany jest za gliwicką szarą eminencję, która z tylnego fotela faktycznie kieruje miastem.
– Wieczorek to urzędnik do bólu skuteczny, ale też nielubiany i przez to ma opinię „niewybieralnego”. Ale to dla urzędników i osób związanych z miastem gwarant utrzymania obecnych relacji i stref wpływów – mówi jedna z osób blisko związana z urzędem.

Pochodzący spoza Gliwic Krystian Tomala odpowiada w mieście za służbę zdrowia, szkolnictwo, kulturę oraz promocję i skutecznie korzysta z aparatu jakim dysponuje. W urzędowym „Miejskim Serwisie Informacyjnym” na zdjęciach pojawia się częściej niż Frankiewicz. W ostatnich latach nie ukrywał też swoich aspiracji politycznych angażując się m.in. w projekt Polska Razem Jarosława Gowina. Jest aktywny w mediach społecznościowych, prowadzi własną stronę internetową, ale próżno szukać jego większych sukcesów w Gliwicach: nadal napięta jest sytuacja na szpitalnych oddziałach, a kulturalnie Gliwice od kilku lat umierają.

Z naszych informacji wynika, że gdyby decyzję trzeba było podjąć już teraz – dwóch prezydentów pogodziłaby kandydatura obecnego przewodniczącego Rady Miasta Marka Pszonaka. Wieloletni radny to opcja koncyliacyjna. Pszonak ma opinię ugodowego, lubianego i doświadczonego samorządowca. Rysą na jego wyborczym wizerunku może być słaba skuteczność. W swoim okręgu wyborczym w ostatnich wyborach, mimo „jedynki” na liście zajął dopiero drugie miejsce przegrywając z radnym Janem Pająkiem o ponad 600 głosów.

Żaden z trójki głównych pretendentów nie gwarantuje zwycięstwa w wyborach, ale wszyscy, jako „kandydaci Frankiewicza”, już na starcie mogą liczyć na sporą procentową zaliczkę w głosowaniu. Dobrze pokazuje to casus Katowic, gdzie dwa lata temu wygrał Marcin Krupa, kandydat namaszczony przez odchodzącego Piotra Uszoka. Wśród innych potencjalnych kandydatów „frankiewiczów” pojawia się nazwisko byłego rektora Politechniki Śląskiej Andrzeja Karbownika i posłanki Nowoczesnej Marty Golbik. Jednak jak mówi nam osoba blisko związana z Magistratem, obie kandydatury „należy traktować w w kategoriach żartu”.
Michał Szewczyk