Tirowcy „przewożą” wiadukt na Piwnej. Brawura za kółkiem czy błąd w konstrukcji?

W 2014 roku cztery razy, w tym roku już raz.

Zaklinowane ciężarówki pod wiaduktem na ul. Piwnej, to dla policji niemal chleb powszedni. Winna nonszalancja i lekkomyślność kierowców czy nietypowa konstrukcja obiektu?

Według obecnie obowiązujących przepisów, wysokość wiaduktu nad nowowybudowaną drogą krajową musi wynosić minimum 4,7 metra. Według ministerialnego rozporządzenia wysokość pojazdu łącznie z ładunkiem określono na 4 metry. Ponad 100-letni wiadukt przy ul. Piwnej ma wysokość 3,2 metra. Choćby z tej przyczyny obiekt jest wręcz „oblepiony” oznaczeniami informującymi o nietypowej, jak na dzisiejsze warunki konstrukcji.

– Dodatkowo są tam zamontowane urządzenia bramowe czyli belki sygnalizujące wysokość skrajni wiaduktu. Uderzenie w belkę winno zniechęcić kierowcę do próby przeciskania się, jak widać, „odważnych” jednak nie brakuje – mówi komisarz Marek Słomski, rzecznik prasowy gliwickiej policji.

Zdaniem funkcjonariuszy, w przypadku prób „sforsowania” wiaduktu, działa ten sam mechanizm, który popycha kierowców osobówek do łamania ograniczenia prędkości.

– Przy ograniczeniu prędkości do 50 km/h w terenie zabudowanym ? większość jeździ sześćdziesiątką. Kierowcy sami sobie dodają 10 km/h, sami siebie przekonując, że to dopuszczalny margines tolerancji – tłumaczy Marek Słomski. – Podejrzewać można, że kierowcy zawodowi znając przepisy i wiedząc, że stawiający znaki obligowani są przepisami mówiącymi o półmetrowej tolerancji oznaczeń, mają nadzieję, że w rzeczywistości pod wiaduktem jest co najmniej 3,7 m albo i więcej. Czym kończą się te próby możemy odczuć stojąc z korkach powodowanych co pewien czas przez tych ryzykantów – dodaje.

W ciągu ostatnich 13 miesięcy „mundurowi” interweniowali w tej sprawie pięciokrotnie. Położenie obiektu oraz ruch komunikacyjny w tym miejscu miasta, praktycznie nie pozwalają na jego przebudowę. Pozostaje zaufać kierowcom ciężarówek, choć dotychczasowa praktyka jasno wskazuje, że o „zaklinowanych pod wiaduktem” usłyszymy jeszcze nie raz.
(msz)

fot. Czytelnik