To miejsce zaskakuje. Kamienica na Rynku, a wewnątrz sala koncertowa, studio nagrań i efektowne podziemia

Grali tu Branford Marsalis, Bill Evans, ale też Tymon Tymański, Mela Koteluk i Gaba Kulka. Różnorodność na wysokim artystycznym poziomie to klucz, którym gliwickie Centrum Kultury Jazovia coraz śmielej zaznacza swoją obecność na kulturalnej mapie Śląska.

W uśpionych kulturalnie Gliwicach taki świeży oddech jest na wagę złota.

– Jazovia to nie jest tylko pomysł na mury czy studio, ale przede wszystkim na muzykę i projekty, które tutaj powstają. To skomplikowane przedsięwzięcie ze względu na swoją różnorodność i ciężką identyfikalność. Mówiąc w dużym skrócie Jazovia to coś co służy muzyce – mówi jej pomysłodawca, muzyk i gliwicki przedsiębiorca Krzysztof Kobyliński.

– Odbiór muzyki jest tutaj na najwyższym poziomie komfortu. Publiczność siedzi właściwie na scenie i w takiej jakości odbiera dźwięk, a kontakt z artystami jest dosłownie na wyciągnięcie ręki – zachwala Paweł Januszewski z Jazovii.

Oprócz kameralnej sali koncertowej, w kamienicy przy gliwickim Rynku (pod numerem 10) znajduje się profesjonalne studio nagrań, pomieszczenia dla artystów, a wkrótce w podziemiach budynku powstanie restauracja. Jeszcze w lipcu w ramach cyklu koncertów „Filharmonia” w Jazovii zagrają m.in. Edi Sanchez, Alex Morales, a o twórczości zespołu The Beatles opowie dziennikarz radiowej ?Trójki? Piotr Metz.