Trójwymiarem albo elektronicznym napisem. Tak Gliwice będą witać przy wjeździe do miasta

W niedalekiej przyszłości przy wjazdach do Gliwic pojawią się nowe tzw. „witacze”, czyli znaki, których zadaniem jest witanie gości i mieszkańców w mieście.

Mają to być „ekspozytory o industrialnym designie”, które będą wyświetlać napisy elektroniczne i obrazy trójwymiarowe.

– Chcemy w ten sposób od wjazdu do Gliwic promować nasze miasto, jako miasto innowacyjne. Mamy nadzieję, że będzie to atrakcyjna forma – mówił na niedawnej sesji Rady Miasta, wiceprezydent Piotr Wieczorek.

„INDUSTRIALNY DESIGN”

„Witacze” na polskich drogach są w powszechnym użytku, choć póki co z rzadka przybierają formę elektroniczną. W 2006 roku zorganizowano nawet konkurs na najlepszy projekt „witacza” w Polsce. Zwyciężyła Gdynia (fotografia ze strony signs.pl poniżej). Elektronika gliwickich „witaczy” to jednak nie wszystko – miasto chce pójść krok dalej.

– Urządzenia zostaną wyposażone w wyświetlacze przestrzenne oraz wyświetlające zmienny napis elektroniczny, umożliwiające emisję dowolnych zmiennych treści i obrazów trójwymiarowych (o charakterze informacyjno-promocyjnym) dostosowanych do kalendarza imprez i ważnych wydarzeń miejskich, dodatkowo pełnić będą funkcję nośnika informacji o Mieście. Ekspozytory staną się dzięki temu inteligentnymi wizytówkami Miasta. – czytamy w uzasadnieniu uchwały.

Na początek w Gliwicach pojawi się tylko jeden „witacz”. Zostanie zamontowany przy ul. Rybnickiej lub przy ul. Pszczyńskiej (w obrębie Ligoty Zabrskiej).

– Na razie musimy podpisać porozumienie techniczne z miastem, a dopiero później rozpoczną się bardziej szczegółowe prace nad realizacją projektu

– mówi Mariusz Kopeć ze Śląskiej Sieci Metropolitalnej, miejskiej spółki, która została wyznaczona do wykonania inwestycji.

Nieznane są też jeszcze koszta, jakie pochłonie przedsięwzięcie. Dla przykładu można wskazać Bielsko-Białą. Na Podbeskidziu niedawno za pięć tradycyjnych witaczy elektronicznych (czyli bardziej uproszczonych niż te, które pojawią się w Gliwicach), zapłacono 240 tysięcy złotych.

TYLKO DLA PROMOCJI MIASTA?

Z pozoru mało kontrowersyjny temat, wywołał sporą dyskusję na ostatniej sesji Rady Miasta.

– Chciałbym być pewnym, że te urządzenia nie będą wykorzystywane w czasie kampanii wyborczej. W momencie kiedy część kompetencji gminy jest wciągnięta do spółki, która działa według własnego statutu i jest to spółka prawa handlowego, to Rada Gminy nie ma nad tym kontroli – mówił Dominik Dragon (PO) i wnosił o wpisanie do uchwały zakazu wykorzystania ekspozytorów w kampanii wyborczej.

Wniosek radnego, głosami Koalicji dla Gliwic Zygmunta Frankiewicza i większości klubu PiS został jednak odrzucony.

– Równie dobrze można by zakazać reklamy wyborczej na autobusach lub na płotach, które są w posiadaniu spółek z przynajmniej częściowym udziałem miasta. To jest nierealne. Nawet gdyby był dostęp w czasie tej kampanii do takich nośników, to wszyscy będą mieli jednakowe możliwości – argumentował radny Tadeusz Olejnik (KdGZF).

– Wszyscy widzimy, jaki jest jednakowy dostęp w czasie kampanii do autobusów i czyje plakaty tam się znajdują. Formalnie może tego nie widać, ale to co dzieje się w momencie składania dokumentów i przejścia całej procedury pozostawię bez komentarza – ripostował z ironią Dragon.

Ostatecznie za budową „wolnostojących urządzeń reklamowo-informacyjnych” zagłosowało 22 radnych, a dwóch wstrzymało się od głosu (Dragon i Szymanowski).
Michał Szewczyk