Problemy GWSP w Gliwicach. Bunt wykładowców, zaległości w wypłatach. „Sytuacja dramatyczna”

Zaległości w wypłatach, problem z uiszczaniem podstawowych opłat i fatalna atmosfera. Przyszłość Gliwickiej Wyższej Szkoły Przedsiębiorczości po 12 latach działalności rysuje się w ciemnych barwach.

Według byłych pracowników, nie ma pewności czy uczelnia jesienią rozpocznie rok akademicki.

UCZELNIA NA WOKANDZIE

Jak mówią byli pracownicy, problemy Gliwickiej Wyższej Szkole Przedsiębiorczości z płatnością za pracę rozpoczęły się już cztery lata temu. W tym roku sytuacja się powtórzyła. Tuż przed rozpoczęciem sesji egzaminacyjnej miara się przebrała. Część wykładowców zastrajkowała i odmówiła udzielania wpisów do indeksów.

– Zablokowali nasze obrony. Konsekwencja ich działań będzie taka, że zostaniemy z pracami w rękach, bez dyplomu, a szereg z nas bez pracy od września. Możemy usiąść i płakać, albo coś zrobić. Ja rozumiem ich desperację. Jednakże działania tych państwa są totalnie bezprawne – pisała do nas w czerwcu jedna ze studentek.

Pytani na początku czerwca o sytuację na uczelni, przedstawiciele Gliwickiej Wyższej Szkole Przedsiębiorczości zaprzeczali.
– Wynagrodzenia za pracę co do zasady wypłacane są do 10 czerwca 2017 roku. Niewielka część wypłacana jest z krótkim opóźnieniem. Opóźnienia wynikają z zaległości studentów wobec Uczelni i z ich nieregularnych wpłat – przekonuje nas Przemysław Bochenek z GWSP w Gliwicach.

Jednak zdaniem byłych pracowników kondycja uczelni szwankuje już od dawna. W ciągu ostatnich lat wynagrodzeń nie otrzymało kilkadziesiąt osób. Niektórzy z wykładowców wciąż czekają na wypłatę zaległych kilkunastu tysięcy złotych.

– Sytuacja jest dramatyczna. Bardzo dużo osób nie otrzymało wypłat, a ich sprawy trafiły do sądu. Obawiam się, że uczelnia może mieć problemy by ruszyć w październiku z działalnością

– mówi nam Urszula Więckowska, radna Rady Miasta w Gliwicach (PO), która przez wiele lat pracowała na GWSP.

Słowa gliwickiej radnej znajdują potwierdzenie w informacjach przekazanych przez Dorotę Deciuk z Sądu Okręgowego w Gliwicach. [perfectpullquote align=”full” cite=”” link=”” color=”” class=”” size=””]Tylko w ciągu ostatniego roku na wokandę w Sądzie Rejonowym w Gliwicach trafiło 13 spraw z udziałem Gliwickiej Wyższej Szkoły Przedsiębiorczości, w tym aż dziewięć o wynagrodzenie.[/perfectpullquote]

CO DALEJ?

Gliwicka Wyższa Szkoła Przedsiębiorczości, której formalnym założycielem początkowo była gliwicka spółka komunalna Agencja Rozwoju Lokalnego (dzisiaj Górnośląska Agencja Przedsiębiorczości i Rozwoju – GAPR), choć prywatna, przez lata mogła liczyć na finansowy zastrzyk od Miasta.
Jak ujawniał w 2013 roku serwis info-poster.eu, w 2012 roku ARL przekazała uczelni ponad 3 mln złotych. Jednak już rok później wpływ miejskiej spółki na działanie uczelni znacznie się zmniejszył. GWSP weszła w skład Konsorcjum Uczelni FUTURUS, a formalnym założycielem stała się jedna z najbardziej znanych prywatnych uczelni w kraju Wyższa Szkoła Biznesu z Nowego Sącza.
Pech chciał, że w chwili rozpoczęcia współpracy z Gliwicami, dla renomowanej placówki z Małopolski nastały chude lata. WSB wpadła w długi sięgające kilkunastu milionów złotych. Zdaniem byłych wykładowców Gliwickiej Wyższej Szkole Przedsiębiorczości, to właśnie fatalna kondycja decyzyjnej w sprawie Gliwic nowosądeckiej uczelni, wpłynęła na jakość kształcenia i przede wszystkim możliwości finansowe uczelni. Uczelnia nie tylko nie radzi sobie z terminowością wypłacania wynagrodzeń, ale pieniędzy brakuje nawet na pokrycie kosztów wynajmu budynków od GAPR.

– Zaległości czynszowe Gliwickiej Wyższej Szkole Przedsiębiorczości wobec GAPR wynoszą około 164 tysięcy złotych

– informuje nas Bogdan Traczyk, prezes gliwickiego GAPR-u. – Gliwicka Wyższa Szkoła Przedsiębiorczości, jak każdy podmiot działający na wolnym rynku, podlega zmianom dostosowawczym do jego warunków – aktualnie kwota czynszu wynosi około 4,6 tys. zł miesięcznie, wcześniej oczywiście skala działalności uczelni była większa – dodaje.

Nieoficjalnie, mówi się, że do niedawna czynszowe zaległości uczelni były jeszcze większe i sięgały niemal 400 tysięcy złotych.

– Pracowałam w tym miejscu wiele lat. Wielka szkoda, że tak się to kończy. Uczelnia jest prywatna, ale w nazwie ma Gliwice. To negatywnie wpływa na wizerunek miasta, jego mieszkańców i osób, które były z nią związane

– mówi Urszula Więckowska.

Czy powstałej w 2005 roku Gliwickiej Wyższej Szkole Przedsiębiorczości rzeczywiście grozi likwidacja? Złym znakiem na przyszłość może być los innej uczelni wchodzącej w skład konsorcjum FUTURUS – Wyższej Szkoły Przedsiębiorczości i Marketingu w Chrzanowie, która w ubiegłym roku została zamknięta. Powodem były m.in. kłopoty finansowe, a wykładowcy uczelni przez rok nie otrzymywali pensji. Bolesna analogia dla Gliwic?
Według nieoficjalnych informacji osoby zasiadające obecnie we władzach Gliwickiej Wyższej Szkole Przedsiębiorczości złożyły wypowiedzenia i swoje obowiązki będą wykonywać jedynie do końca września. Zapytani o te doniesienia przedstawiciele uczelni nie udzielili odpowiedzi.

Michał Szewczyk


Od redakcji: Na prośbę Górnośląskiej Wyższej Szkoły Przedsiębiorczości w Chorzowie, informujemy, że uczelnia ta, poza podobieństwem nazw, nie ma żadnego związku z Gliwicką Wyższą Szkołą Przedsiębiorczości w Gliwicach.