Strajki budżetówki mogą być ilustracją znanego porzekadła: „Uderz w stół, a nożyce się odezwą”. Za przysłowiowe „nożyce” uznać można płynące szerokimi strumieniami newsy o wzburzonych nauczycielach dopominających się od rządu wyższych płac. Ujawnione przy tej okazji nauczycielskie wynagrodzenia dowodzą racji prowadzonej akcji.
Natomiast symbolicznym „uderzaniem w stół” jest tu trwająca od jakiegoś czasu rządowa propaganda sukcesu. Już od dłuższego czasu rząd na wszelkie sposoby nęci wyborców za pomocą żywej, publicznej gotówki. W co lepiej zorientowanych mediach dowodzone jest na wszystkie sposoby, że sytuacja znajduje się pod absolutną kontrolą. Że stać nas ten finansowy gest, ponieważ dzięki mądremu rządzeniu mamy się jak pączki w maśle, gdyż dzięki słusznej polityce przyszło nam w końcu żyć w okresie dostatku i prosperity.
Naturalną reakcją na rządowe doniesienia o trwającym dobrobycie jest roszczenie nauczycieli o podwyżkę wynagrodzeń. Należy się spodziewać, że z czasem na podobny pomysł wpadną inne branże z budżetówki. Być może w czasach trudnych dla finansów publicznych nauczyciele siedzieliby cichutko jak mysz pod miotłą lecz w czasie miażdżąco korzystnej koniunktury dają z siebie wyraźny głos i upominają się o swoje. Skoro uderzano w stół to odezwały się nożyce.
Z podobnie energicznymi uderzeniami w stół mamy już od pewnego czasu do czynienia w Gliwicach.
Miasto przedstawiane jest od ładnych paru lat przez naszych dumnych samorządowców jako kraina mlekiem i miodem płynąca. Zapewnia się nas, że weszliśmy do krajowej szpicy najlepiej finansowo ustawionych miast. W opinii lokalnych specjalistów od propagandy naturalną konsekwencją nadspodziewanie dobrej koniunktury stała jest się realizacja monumentalnej hali widowiskowo-sportowej secundo voto Arena Gliwice wystawionej za ponad 400 mln pobranych śmiałym gestem z zasobnej miejskiej kasy.
W zaistniałych okolicznościach coraz donośniej zaczyna jednak brzmieć dźwięk nożyc będących następstwem radosnych uderzeń w stół. Skoro bowiem jesteśmy niedoścignionym wzorem dostatku i zamożności, skoro stać nas z własnej kieszeni wystawić Arenę Gliwice, to z jakiej przyczyny odrzucamy jej ubożuchnych, zaniedbanych i porzuconych braci jakimi są między innymi budynki usytuowane przy ulicy Kościuszki, naprzeciwko szpitala miejskiego.
Z jakiego względu miasto miażdżącego sukcesu okazuje się głuche na głosy architektów i co bardziej światłych mieszkańców wskazujących na niecodzienne walory tej cennej historycznie i doskonale położonej tkanki miasta. Po co w zasobnym i bogatym mieście za bezcen wyprzedawać najbardziej smakowite kąski?
Czy w mieście przepełnionym sukcesem właściwym sposobem na gospodarowanie miejskimi nieruchomościami jest doprowadzanie do ich ruiny przez spółki-córki a następnie wyprzedaż przez zagniewaną matkę?
Czy zarządzanie publicznym majątkiem w Gliwicach można uznać za sensowne i uzasadnione czy też należy się nad tym zarządzaniem nieco zastanowić?
O ile postawione pytania nikogo nie urażą warto by może poznać stanowisko, jakie mają w tej sprawie osoby podejmujące w mieście decyzje majątkowe. Dla uzyskania stanu równowagi część energii samorządowców wydatkowanej wcześniej na uderzenia w stół winna być teraz przeznaczana na tłumienie dźwięku nożyc. Nie do końca przemyślana akcja wywołała niespodziewaną reakcję. Jakoś temu trzeba teraz zaradzić.
Wojtek Nurek