Najpierw w centrum miasta powstał dyskont, teraz jego elewację „przyozdobiły” reklamy. Dla jednych niezauważalne, ale dla innych to dowód na nikle zainteresowanie urzędników przestrzenią miasta w samym jego sercu.
– To ujednolicona i uporządkowana forma ekspozycji – bronią się urzędnicy. – Krajobrazem naszego miasta rządzi przypadek – grzmią społecznicy.
Przy ul. Strzody 1 przez lata znajdował się pawilon dawnej „Gracji”, a do niedawna elektromarket „Avans”, który ostatecznie został zlikwidowany.
Wówczas pojawiła się szansa, że na działce w centrum miasta powstanie budynek choć trochę bardziej nobliwy. Nadzieje szybko spaliły na panewce, a do przebudowanego (choć de facto zbudowanego niemal od nowa) pawilonu wprowadziła się sieć niemieckich dyskontów „Aldi”. I jak przystało na supermarketowe obiekty, na elewacji budynku kilka miesięcy temu pojawiły się stelaże pod bannery reklamowe. Sprawą zainteresowali się urzędnicy.
– Dopuszcza się montaż (billboardów o dużych gabarytach – red.) na ścianach szczytowych bez okien i detali architektonicznych, w sposób uporządkowany, gdzie projektowane tablice reklamowe powinny nawiązywać do już istniejących reklam, a projekt montażu w przypadku projektu typowego powinien być każdorazowo dostosowany do indywidualnych warunków
– wskazał Magistrat powołując się na Miejscowy Plan Zagospodarowania Przestrzennego, zmuszając właściciela do demontażu konstrukcji.
Temat wrócił jednak przed paroma tygodniami, tak, jak wróciły znane już stelaże. Tym razem jednak mniejsze, niezasłaniające okien.
– Zarządcy budynku należy pogratulować nieustępliwości. W mojej opinii jednak wciąż naruszają one zapisy MPZP, które określają miejsca w jakich może zawisnąć reklama
– komentuje Jakub Kowalski, twórca serwisu Gruba Tektura i jeden z inicjatorów akcji „Zerwij ze szmatą”, w której społecznicy piętnują reklamy negatywnie wpływające na krajobraz miasta.
– Nie ma podstaw do jakichkolwiek działań – zapewnia Marek Jarzębowski, rzecznik prezydenta Gliwic.
– Przywołane ustalenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego dotyczące lokalizacji bilbordów o dużych gabarytach na ścianach szczytowych bez okien, będą miały zastosowanie głównie do budynków mieszkalnych, gdzie reklama mogłaby przysłonić okna pomieszczeń mieszkalnych. W przypadku sklepu ALDI, mówimy o nowopowstałym obiekcie usługowym oraz o ujednoliconej i uporządkowanej formie ekspozycji tablic reklamowych na elewacji – komentuje.
Kowalskiego to jednak nie przekonuje. – Otrzymałem w przeszłości od Magistratu odpowiedź, iż „ocena przestrzeni publicznej i jej estetyki zależna jest każdorazowo od odbiorcy, co czyni ją z natury subiektywną”. To nieprawda. W społeczeństwie od dawna funkcjonują wzorce piękna, których zgłębianiu poświęca się czasami lata studiów. Gliwice, jako siedziba jednego z najlepszych Wydziałów Architektury w kraju, powinny być tego najlepszym dowodem. Niestety tak nie jest – denerwuje się Kowalski. – Choć wydawać mogłoby się, że w niedużym ośrodku zapanowanie nad ładem przestrzennym powinno być łatwe, krajobrazem naszego miasta rządzi przypadek.
Możemy się więc pieklić na kolejne tablice oszpecające centrum Gliwic, ale w rzeczywistości jest to tylko małe świadectwo wielkiego problemu, z którym nie radzi sobie Miasto
– dodaje Jakub Kowalski.
Drobnym pocieszeniem jest fakt, że „Aldi” stawia na schludne i – w dyskontowej skali – niebanalne obiekty. Otwartym pytaniem zostaje czy miejscem dla nich powinno być centrum miasta, zwłaszcza z całym ich billboardowym sztafażem. Zamiast próby pozbycia się chaosu reklamowego z centrum miasta, tworzymy go na własne życzenie.
Michał Szewczyk
Przypomnijmy, przy ul. Strzody i Dworcowej w okresie PRL działały sklepy odzieżowe “Gracja” (moda damska) i “Parys” (moda męska). W latach 70 i 80, pawilony były ważnym punktem miasta dla gliwickich elegantek i elegantów. Starsi gliwiczanie dobrze pamiętają ich efektowne (jak na tamte czasy) neony. Szczególną uwagę przykuwała ruchoma iluminacja “Parysa”. Po 1989 roku sklepy nie wytrzymały próby czasu.