W ostatnich tygodniach gliwickie parki i trawniki zarastały chwastami i wysoką trawą. Opieszałość służb otworzyła dyskusję na temat sensu prowadzenia takich prac. Czy zamiast przystrzyżonych trawników w Gliwicach powstaną miejskie łąki kwietne?
W czerwcu na redakcyjną skrzynkę regularnie otrzymywaliśmy zdjęcia zaniedbanych trawników z prośbą o interwencję. Wysokich traw nie trzeba było szukać zresztą daleko, bo porastały nawet drogi dojazdowe do centrum miasta m.in. ul. Orlickiego. Co ciekawe, urzędnicy przekonują jednak, że harmonogram koszenia nie uległ zmianie i wszystko odbywało się „po staremu”.
– Miejski Zarząd Usług Komunalnych nie zmieniał w tym roku strategii koszenia zieleni miejskiej. Wszystkie tereny znajdujące się w administracji MZUK są systematycznie wykaszane – zapewnia Iwona Janik, rzecznik prasowy MZUK.
– Koszenie prowadzone przez Zarząd Dróg Miejskich odbywa się na tych samych zasadach jak w latach ubiegłych
– dodaje Jadwiga Stiborska, rzecznik gliwickich drogowców.
Jak informują urzędnicy, w centrum miasta skwery (np. Doncaster, Rzeźniczy, Salgotarjan) koszone są w sezonie wiosenno-letnim do pięciu razy, a pozostałe (także w dzielnicach) do trzech razy.
– MZUK posiada także tereny głównie na obrzeżach osiedli, np. przy ul. Perseusza, Słowackiego, Żernicka, gdzie ze względów ekologicznych koszenie odbywa się raz lub dwa razy w sezonie – mówi Iwona Janik.
Skąd więc takie zaniedbania? Nieoficjalnie mówi się o braku rąk do pracy (służby jednak tego nie potwierdzają). Może o tym świadczyć charakter przeprowadzanych prac. W Parku Grunwaldzkim wykoszono tylko część trawników, by do pracy wrócić dopiero po kilku dniach.
– Plac Grunwaldzki to w tym roku porażka, dzieci nie mają gdzie pobiegać, wstyd komuś pokazać to miejsce… wstyd dla Gliwic – denerwowała się pani Anna.
– Był strajk nauczycieli to teraz chyba strajkują z zieleni miejskiej
– ironizował pan Maciej.
Takie fragmentaryczne wykaszanie stosowano też m.in. w Parku Starokozielskim. Wysoka trawa porastała ulice i skwery także poza centrum – w dzielnicach Gliwic.
”Nie chcą kosić? To dobrze”
Niekoszone trawy dość niespodziewanie zaowocowały gorącą dyskusją w mediach społecznościowych na temat sensu przeprowadzania takich prac. Okazuje się, że jest sporo zwolenników pozostawienia zieleni w stanie nienaruszonym.
– W wielu miastach odchodzi się od przystrzyżonych trawników na rzecz kwietnych łąk
– napisała pani Zuzanna. – Po pierwsze dają schronienie owadom, którym zabieramy coraz więcej naturalnego środowiska, po drugie znacznie lepiej radzą sobie z obniżaniem temperatur, po trzecie – są znacznie ładniejsze niż nudny trawnik, po czwarte – nie trzeba ich kosić i nikt nie będzie marudził – dodaje.
– To cud, że jeszcze zostawiono te piękne trawy, które są naturalnym cieniem dla wysychania ziemi i zatrzymują pyły, oczyszczają powietrze. Bardzo dziękuję, że wreszcie pokazaliście mieszkańcom, jak piękna jest trawa – napisał pan Wojciech.
I rzeczywiście w niektórych polskich miastach w tym roku celowo pozostawiono niewykoszone trawniki. W skrajnym przypadku, jak w Świętochłowicach – ze względu na oszczędności (miasto oszacowało koszt wykaszania na blisko 2,5 mln złotych), ale w innych ośrodkach, przede wszystkim z powodu ekologii.
– Największym zagrożeniem dla człowieka są obecnie zmiany klimatu, dlatego podejmujemy we Wrocławiu działania, by zieleni było więcej – mówił na konferencji prasowej wiceprezydent tego miasta Adam Zawada. – Ograniczone koszenie jest jednym z elementów zaplanowanej strategii. Korzyści, jakie z tego wynikają dla mieszkańców są nie do przeceniania. Taki nieskoszony trawnik ma większe możliwości magazynowania i odparowywania wody, co przekłada się na schładzanie nagrzanego powietrza – tłumaczył.
Częściowo na podobne rozwiązanie zdecydowały się też władze Warszawy. Czy to oznacza, że trend zapoczątkowany przez dwa, tak duże samorządy, zaszczepiony zostanie także w innych miastach, w tym w Gliwicach?
Co w gliwickiej trawie piszczy
Urząd Miejski na razie takich kroków nie planuje, ale być może temat trafi przynajmniej pod obrady jednej z miejskich komisji. O stworzenie w Gliwicach „łąk kwietnych”, czyli rozsianie dzikich polnych kwiatów na niektórych trawnikach pytali niedawno prowadzący facebookowy fanpage Ratujmy Lipy.
– W Gliwicach mamy obecnie upały i wyschniętą dużą część trawników, które są koszone bez ładu i składu – niektóre leżą odłogiem od miesięcy, inne są ścinane w temperaturze 30+ stopni. Tymczasem łąki kwiatowe nie wymagają koszenia (jest taniej), magazynują więcej wilgoci (walka z suszą), są ostoją zagrożonych owadów i zwierząt (zapylanie, ekologia) a wreszcie są po prostu piękne – napisali.
Jeśli wierzyć deklaracjom złożonym na profilu, tematem chcą zająć się dwie gliwickie radne Koalicji Obywatelskiej – Agnieszka Filipkowska i Katarzyna Kuczyńska-Budka.
Komentarze w social mediach nie pozostawiają jednak wątpliwości, że pomysł ma tylu zwolenników co przeciwników. Do jego przeforsowania jest więc jeszcze daleka droga.
Tym bardziej jesteśmy ciekawi Państwa zdania – czy w Gliwicach tereny zielone powinny być regularnie wykaszane czy lepiej pozostawić ich naturalny rozwój, ewentualnie wzbogacić o polne kwiaty i nadać charakter łąk kwiatowych?
(msz)