Rekompensaty za „koszty odzyskiwania należności” domaga się ZBM I TBS od przedsiębiorców, którzy nie zapłacili w terminie czynszu za wynajem miejskich lokali. Pisma wzywające do zapłaty otrzymują również firmy, które miały być objęte gliwickim pakietem dla przedsiębiorców.
Przypomnijmy, Rada Miasta przyjęła w kwietniu tzw. Gliwicki Pakiet Pomocy dla Przedsiębiorców. Uchwała zakłada m.in. odroczenie lub umorzenie części czynszu za miejskie lokale. Warunkiem skorzystania z pomocy było jednak… wstrzymanie się z opłatami, do czego miasto oficjalnie namawiało przedsiębiorców dotkniętych ekonomicznymi skutkami pandemii.
– W momencie zapłaty należności, ona przestaje być należnością i tak naprawdę nie ma możliwości, żeby ją umorzyć. Beneficjentem tej pomocy można być wtedy, gdy wstrzymamy się z płatnościami – przekonywała w wywiadzie z 24gliwice wiceprezydent Aleksandra Wysocka.
Tymczasem, przedsiębiorcy, którzy zastosowali się do wskazówek, otrzymują z Zarządu Budynków Miejskich dość obcesowe w treści pisma wzywające do zapłaty rekompensaty za „koszty odzyskiwania należności”. Nie ma żartów, bo kto w „nieprzekraczalnym terminie jednego miesiąca” nie zapłaci kary stanowiącej równowartość 40 euro, musi się liczyć z konsekwencjami. Miejska spółka pisze wprost, że sprawa zostanie skierowana na drogę postępowania sądowego.
Rozgoryczeni przedsiębiorcy, którzy liczyli na pomoc miasta, mają prawo zapytać, o co chodzi?
– Zdaję sobie sprawę, że treść noty może budzić uzasadnione negatywne emocje. Przepisy prawa, które nas obowiązują są niestety jednoznaczne – komentuje rzecznik prezydenta Gliwic, Łukasz Oryszczak.
– Osoby, które spełnią wymagania z uchwały (ponad 50% spadek obrotów) będą miały umorzone odsetki oraz opłatę 40 euro. Zakład Gospodarki Mieszkaniowej nie ma jednak przed rozpatrzeniem wniosku pewności, czy dany przedsiębiorca spełni warunki uzyskania umorzenia. W sytuacji gdyby okazało się, że w wyniku rozpatrzenia wniosku dany przedsiębiorca nie zakwalifikowałby się do umorzenia odsetek i opłaty 40 euro, urzędnik, który nie dopilnował konieczności wystawienia noty obciążeniowej, odpowiadałby za naruszenie dyscypliny finansów publicznych – dodaje rzecznik.
Teoretycznie wszystko jest więc w porządku, ale jednak nie do końca. Kto potraktuje poważnie treść suchego pisma wzywającego do zapłaty w (warto to podkreślić) nieprzekraczalnym terminie jednego miesiąca, i zapłaci „karę”, może pożegnać się z jej późniejszym umorzeniem czy zwrotem. Pomoc obejmuje bowiem tylko płatności niezrealizowane.
A może, jak zwykle w takich sprawach, komuś zabrakło zwykłej empatii?
Wyobraźmy sobie, że do wezwań rozsyłanych przedsiębiorcom borykającym się ze skutkami pandemii, dołączane jest krótkie wyjaśnienie. Choćby takie, jak uzyskane przez naszą redakcję od rzecznika prezydenta. Dyscyplina finansów publicznych na pewno by na tym nie ucierpiała.
(emef)