Była godzina czwarta z minutami, gdy w piątek, do policjantów zadzwonił młody mężczyzna. Prosił o pomoc, bo… siedział w wodzie i nie potrafił wyjść.
Co ciekawe, młodzieniec nie miał pojęcia, gdzie dokładnie się znajduje. Wiedział tylko tyle, że jest studentem, przyjechał do Gliwic z Rybnika na studenckie igry i, jak twierdził, wpadł do Kłodnicy. Stromy, śliski brzeg rzeki skutecznie go ponoć uwięził. Oficer dyżurny łatwego zadania nie miał, bo nie mógł uzyskać od młodego człowieka żadnej konkretnej informacji co do miejsca przebywania. Wypytując o szczegóły, poznał za to, że wzywający pomocy znajduje się w pewnej niedyspozycji… Jego percepcję i zdolność oceny sytuacji skutecznie zaburzył wypity wcześniej alkohol…
Student był przerażony, było mu zimno, bał się, że utonie.
Nie znał też kompletnie naszego miasta. Policjanci natychmiast ruszyli do akcji ratowniczej, zaczęli przeszukiwać brzeg rzeki, wypatrywać człowieka. W tym samym czasie przeczesywano inne obszary miasta, w tym miejsca przyległe do lotniska.
Minęła godzina. Do sklepu przy jednej ze stacji benzynowych w rejonie Rybnickiej wszedł półprzytomny, ociekający wodą młody człowiek. Okazało się, że to bohater akcji. Prawdą jest, że o mało się nie utopił. Jednak nie w Kłodnicy, a… rowie melioracyjnym w rejonie lotniska. Dwudziestolatka przekazano wezwanej na miejsce rodzinie. (kmp Gliwice) fot. archiwum