Z Gliwic na rowerach przez Kaukaz do Iranu. „Jesteśmy zdeterminowani”

Najpierw był Bałtyk, potem Rumunia, Chorwacja, Alpy i Dolomity. Wszystko zdobywane na dwóch kółkach. Teraz gliwiccy Rowerowianie, czyli Piotrek, Daniel, Tomek i Kuba ruszają dalej.

Celem najbliższej wyprawy będą kraje Kaukazu, Iran i Turcja. Z Gliwic do gruzińskiego Kutaisi wylatują za dwa tygodnie. O przygotowaniach i nadziejach związanych z wyprawą rozmawiamy z Piotrem Andrzejewskim i Danielem Czarnożyńskim.

Piotr Andrzejewski, Rowerowianie.pl – Wszyscy jesteśmy z Gliwic, ja i Jakub Wizor studiujemy architekturę na Politechnice Śląskiej , Tomasz Paczka automatykę i robotykę, a Daniel psychologię na Uniwersytecie Ślaskim. Poznaliśmy się w liceum i w tym składzie jeździmy od tamtego czasu. Sam projekt „Rowerowianie” powstał niedawno. Stwierdziliśmy, że mamy już sporo opowieści, którymi warto byłoby się podzielić. Chcieliśmy też „podpromować” naszą najbliższą wyprawę.

Michał Szewczyk, Gazeta Miejska – Jakiś czas temu spływaliście do Wrocławia własnoręcznie zrobioną tratwą. Teraz też jest miejsce na trochę „partyzantki”, czy raczej stawiacie na solidne przygotowanie? Ile przejechanych kilometrów macie już w tym sezonie w nogach?

Daniel Czarnożyński, Rowerowianie.pl – Przejechane mamy około 2000 kilometrów. Trzykrotnie jeździliśmy po górach. To jest całkiem dobry trening. Staramy się jeździć jak najczęściej, ale nie zawsze jest z tym łatwo. Jesteśmy zdeterminowani, dwa dni temu wyjechaliśmy po jedenastej w nocy do Czech, by zdobyć Pradziad.

– Jeździcie na sprzęcie, który różni się od tego, którym dysponuje przeciętny Kowalski?

Piotr – Jeździmy na tym, na czym możemy. Nad morze Daniel jechał na rowerze z komunii. Ja do Chorwacji jechałem na rowerze, który nie pozwalał rozwijać prędkości powyżej 30 km/h. W tym roku dzięki współpracy z firmą Merida, dysponuję już dobrym sprzętem.

– Pozyskanie sponsorów przed takim wyjazdem jest konieczne? Wszyscy jesteście studentami.

– Piotr – Między innymi strona Rowerowianie.pl ma pomagać w uzyskaniu jakiś drobnych środków na realizację wyprawy. Udało nam się pozyskać np. sponsorów, którzy pokryli koszty wiz turystycznych.

– Daniel – My podróżujemy w dość tani sposób. Teraz oprócz wiz wydajemy tylko tyle ile potrzebne jest nam na transport do Gruzji. Pozostaje jedzenie, które kupujemy w sklepach, a nie restauracjach i noclegi, ale my śpimy na dziko pod namiotami.

– Na ile, z perspektywy drogi jesteście w stanie poznawać miejscowe zwyczaje, ludzi i kraj. Rower nie zamyka trochę na poznanie z „innym”?

Piotr – To faktycznie jest nasza taka „gorsza” strona. Faktycznie nie mamy okazji by poznawać zbyt dużo ludzi. Ale liczę, że to się zmieni, właśnie teraz, kiedy możemy mieć problemy nawet z dostępem do wody.

Daniel – Nie mamy sztywno wyznaczonej trasy, możemy ją modyfikować. Jeśli stworzą się możliwości by kogoś poznać, na pewno to wykorzystamy.

– Wybraliście taki kierunek, który naznaczony jest całą masą różnych skojarzeń i kalek myślowych. Wiadomo, jaki obraz Iranu pojawia się w polskich mediach.

Piotr – Wybraliśmy tamte miejsca, bo nie wiemy czego się po nich spodziewać i to jest najbardziej ekscytujące. Z drugiej strony, jak ktoś słyszy, że jedziemy do Iranu, to patrzy na nas jak na głupich. W praktyce, gdy dotrzemy do źródeł i opowieści innych podróżników, wcale nie wygląda to tak źle. Ludzie są mili, można liczyć na pomoc, mimo, że prawo w niektórych momentach może być uciążliwe. Mamy nadzieję w czasie wyjazdu zweryfikować te złe opinie, które powszechnie pojawiają się o Iranie.

– Nie uwierzę, jednak, że jedziecie bez żadnych obaw.

Daniel – Na pewno nie jesteśmy pewni kwestii sprzętowych, bo pewnie ciężko będzie znaleźć na miejscu sklepy rowerowe. Nigdy też nie jeździliśmy w tak ciężkich warunkach pogodowych.

Piotr – Boję się azerskiej i irańskiej policji. Być może będą chcieli od nas ściągnąć jakieś łapówki. Nie wiadomo też czy nas spokojnie przepuszczą na granicach. Ale na pewno mamy plan B i nie będziemy wracać tą samą droga.

– Kiedy można spodziewać się Was z powrotem w kraju?

Daniel – Liczymy, że całą trasę zamkniemy w nieco ponad miesiąc. Sporo też zależy od powrotu. Jedna z opcji zakłada, że jedziemy ponownie do Gruzji i stamtąd promem do Rumunii. Druga to przejazd pociągiem przez Turcję i dalej na rowerach do Polski.