„Niszczy się człowieka”. Rezygnacja dyrektora gliwickiej onkologii

Kilka dni temu informowaliśmy o dążeniach gliwickiego Centrum Onkologii do uniezależnienia się od Warszawy.

W ostatnim tygodniu spór sięgnął zenitu, a jedną z konsekwencji nieustających starć jest wtorkowa rezygnacja prof. Bogusława Maciejewskiego z funkcji dyrektora Instytutu.

– Instytut Onkologii w Gliwicach podjął i kontynuuje działania w celu odłączenia się od Centrum Onkologii ? Instytutu w Warszawie celem utworzenia niezależnego Śląskiego Instytutu Onkologii. Procedury w tym zakresie są kontynuowane mimo sprzeciwu naczelnej dyrekcji w Warszawie. W okresie 24 lat kierowania gliwickim Instytutem jest moją ogromną satysfakcją, że uzyskał on niekwestionowaną renomę międzynarodową w zakresie naukowym, a przede wszystkim wszechstronnych metod leczenia chorych na raka, nie tylko ze Śląska – napisał w oświadczeniu dla mediów prof. Maciejewski.


Wieloletni dyrektor gliwickiej placówki nie podaje konkretnej przyczyny swojej decyzji.

– Myślę, że złożyły się na nią dwa czynniki. Po pierwsze rozgoryczenie zaistniałą sytuacją, a po drugie zmęczenie trwającą walką podjazdową z Warszawą – mówi nam Zbigniew Wygoda, gliwicki radny, ale też lekarz onkolog pracujący w Instytucie.

„Warszawę” w ostatnich dniach uosabia dotychczasowy dyrektor tamtejszej placówki – prof. Krzysztof Warzocha. Kiedy trzy lata temu zaczął piastować swoje stanowisko, łatanie długu stołecznej placówki rozpoczął od sięgnięcia do Gliwic i Krakowa.

? Gliwice i Kraków przekazały Warszawie, bo prawnie były zmuszone, łącznie 85 mln zł, a Gliwice dodatkowo 5 mln zł w 2014 r. na remont sali wykładowej w Warszawie i dały 6 mln zł na tzw. fundusz pomostowy ? mówiła nam w ubiegłym tygodniu Magdalena Markowska, rzecznik prasowy gliwickiego Centrum Onkologii.

Współpraca obu instytutów od miesięcy była napięta. Jak twierdzi „Gazeta Wyborcza”, w lipcu prof. Warzocha zlecił audyt w gliwickiej placówce. Okazało się, że prof. Maciejewski miał otrzymać w ciągu ostatnich trzech lat z tytułu premii, nagród i innych dodatków bagatela 874 tys. zł. Zdaniem prof. Warzochy środki przyznawane były bezprawnie, na zasadzie wzajemności między dyrektorem a zastępcami. Prof. Maciejewski zarzuty uznał za bezpodstawne, a przyznanie dodatków za „zgodne z przepisami wewnętrznymi gliwickiego oddziału”.

– Szkaluje się prof. Maciejewskiego w gazecie powołując się na wieści dyrektora z Warszawy. Niszczy się człowieka, któremu gliwicka i śląska onkologia tyle zawdzięcza. Znam profesora od lat i jestem pewien, że nigdy nie wziąłby łapówki – podkreśla Zbigniew Wygoda.

Jak zaznacza Magdalena Markowska, artykuł w gazecie nie wpłynął na decyzję prof. Maciejewskiego o rezygnacji, a przyczyna była „bardziej złożona”. W poniedziałek swoją dyrektorską przygodę zakończył także prof. Warzocha. Został odwołany przez ustępującego ministra zdrowia, Mariana Zembale.
(msz)