Zarząd Dróg Miejskich poinformował o przywróceniu działania żółtych „przycisków” na przejściach dla pieszych w Gliwicach. To kontrowersyjna decyzja, bo jak przyznają sami drogowcy, wyłączenie na czas epidemii systemu nie spowodowało powstawania korków na ulicach miasta.
System został wyłączony w marcu, w związku z epidemią, tak aby ograniczać ryzyko zakażenia przez kontakt z powierzchnią. Czy zagrożenie minęło? Dane statystyczne mówią jasno, że wręcz przeciwnie. Zmiany podejścia należy upatrywać jednak nie tylko w niekonsekwencji drogowców, ale też w sygnałach, które w ostatnich tygodniach miały docierać do ZDM.
– Wzmożony ruch pieszych i samochodów wraz z nastaniem nowego roku szkolnego zdeterminował decyzję o przywróceniu pełnej funkcjonalności działającego w Gliwicach systemu ITS – komentuje Jadwiga Stiborska, rzecznik prasowy ZDM – Nowy sposób działania sygnalizacji świetlnej chwalą sobie piesi uczestnicy ruchu, natomiast mamy zgłoszenia kierowców, których zdaniem przed pandemią przejazd był szybszy – dodaje.
ZDM nie prowadzi dokładnych danych pozwalających na obliczenie czasu przejazdu z punktu A do B. Drogowcy są natomiast w stanie określić natężenie ruchu. Na odcinku Kościuszki- Andersa w lipcu tego roku ruch spadł o 5% w stosunku do ubiegłego roku. Zmiana jest więc niewielka. ZDM przyznaje, że pomimo wyłączenia przycisków, w Gliwicach nie zaczęły tworzyć się korki.
– Podstawowym kryterium oceny systemu ITS jest utrzymanie płynności ruchu, co w chwili obecnej jest spełnione – brak zatorów drogowych – informowali nas drogowcy w połowie sierpnia.
Nowy, „epidemiczny” zwyczaj spotykał się za to z dobrym przyjęciem przez pieszych i rowerzystów.
– To duże ułatwienie, że mogę wreszcie płynnie przejść przez miasto – komentuje Ewa Lutogniewska ze stowarzyszenia OSOM Gliwice. – Jako kierowca (a z konieczności jeżdżę w czasie epidemii nieco więcej) nie zauważam żadnej różnicy na skrzyżowaniach ulic. Zmiana jest widoczna na prostych odcinkach, kiedy sygnalizacja obejmuje tylko przejście dla pieszych. Wówczas czeka się na darmo, ale to nie jest duży koszt. Straci się co najwyżej kilkanaście sekund – dodaje.
Podobnych opinii w Internecie jest więcej, a epidemia paradoksalnie stworzyła dobre warunki do testowania nowych rozwiązań. Przyciski dla pieszych krytykowane są od lat za uprzedmiotawianie pieszych, którzy muszą się upominać o przejście przez ulicę. Jak informowaliśmy niedawno – naciśnięcie przycisku warunkuje włączenie zielonego światła dla pieszego, jeżeli pieszy tego nie zrobi, nie otrzyma zielonego światła, nawet kiedy nie ma ruchu (przeczytaj koniecznie: Żółte przyciski zmorą pieszych? W Gliwicach jest ich 540, kosztowały blisko pół miliona).
Szukając innego rozwiązania, gliwicki ZDM testuje system radarowych detektorów pieszych i rowerzystów. To jednak melodia przyszłości. W tej chwili drogowcy muszą odpowiedzieć na dwa pytania:
1) W jaki sposób zabezpieczą przyciski dla pieszych przed zagrożeniem zakażeniem koronawirusem i dlaczego przyciski wyłączono w chwili narastanie w Polsce epidemii (w komunikacie prasowym nie pojawiła się informacja o np. dezynfekcji przycisków)
2) Dlaczego zmianę ogłoszono post factum – w piątek rano na niektórych skrzyżowaniach w centrum Gliwic widoczny był chaos. Zniecierpliwieni piesi przechodzili na czerwonym świetle. Komunikat prasowy pojawił się w okolicach godziny 11:00. Zasady bezpieczeństwa nakazywałaby wprowadzania tak zasadniczych zmian z wyprzedzeniem przynajmniej 2-3 dni.
Gliwice nie są jedynym miastem, gdzie miejscowi zarządcy dróg w marcu wyłączyli przyciski, by niedługo później wrócić do „starego systemu”. W wielu miastach funkcjonowanie przycisków przywrócono jeszcze wiosną np. w Lublinie w maju, w Poznaniu w czerwcu. Przyciski nadal są wyłączone m.in. w Warszawie.
Michał Szewczyk