Kolejne auto w rowie. Zdradliwy zakręt na ul. Zygmuntowskiej (TV)

Od początku roku 11 samochodów leżało tu w rowie po jednej stronie łuku.

Po drugiej „skasowana” została latarnia, a na chodniku wciąż leży szkło z rozbitej w drobny mak szyby. Ulica Zygmuntowska w Łabędach na pewno nie należy do najbezpieczniejszych w mieście.

Ulica jest tzw. długą prostą z jednym tylko ostrym zakrętem, nie ma na niej skomplikowanych skrzyżowań, znaków STOP czy „ustąp pierwszeństwa”, wystarczy jednak trochę deszczu, mgły czy po prostu gorszej widoczności i prawie na pewno jakiś samochód wpadnie do rowu.

Kolejny wypadek miał miejsce po… napisaniu tego tekstu, kilka godzin temu. Tym razem w „zakrętową” pułapkę wpadł Ford Mondeo. Ofiar na szczęście nie było.

Wzdłuż wspomnianej ulicy prowadzi chodnik, który dla mieszkańców stanowi łącznik pomiędzy Łabędami a osiedlem Kopernika, ogródkami działkowymi przy ul. Toszeckiej czy np. Kąpieliskiem Leśnym.

– Często chodzę tędy z dzieckiem do koleżanki, która mieszka na os. Kopernika. Dla mnie wiąże się to zawsze z ogromnym stresem bo kierowcy pędzą tędy jak szaleni. Po mknących samochodach widać tylko kłęby kurzu – mówi pani Agnieszka.
Pan Błażej, mieszkaniec Łabęd, codziennie ul. Zygmuntowską dojeżdża do pracy: – Nie lubię tędy jeździć. Raz, gdy wracałem do domu, jakiś szaleniec jadąc z naprzeciwka z zawrotną prędkością, wpadł w poślizg. Samochód obróciło mu bokiem i jechał prosto na mnie. W ostatniej chwili zdążyłem gwałtownie skręcić i zjechać na chodnik – inaczej byłoby już po mnie. Zatrzymałem się kilka centymetrów przed latarnią, a co by było gdyby chodnikiem szedł pieszy? Strach myśleć.

Zdarzenie, o którym wspomina pan Błażej, miało niestety nieszczęśliwy finał: – Samochód, który o mało co mnie nie staranował, wpadł do rowu. Kierowcy na szczęście nic się nie stało, ale auto poszło chyba na złom.

Zakręt na ul. Zygmuntowskiej jest dobrze oznakowany. Wyraźnie widać ograniczenie prędkości do 40km/h oraz bariery stosowane przy zakrętach.

– Główny problem to niestety nadmierna prędkość. Kierowcy za nic mają znaki czy przepisy i jest to niestety sytuacja, obserwowana w wielu miejscach w mieście. Nie da się niestety, żeby wszędzie stała policja i pilnowała. Problemem jest brak rozsądku wielu kierowców – mówi Marek Słomski, rzecznik gliwickiej policji. – Nie można również powiedzieć, że to wina np. tej a nie innej konstrukcji drogi, bo tak nie jest. Kierowcy jeżdżą za szybko.

Trudno jednak z dnia na dzień zmienić złe nawyki kierowców i przekonać do wolniejszej jazdy, może dobrze byłoby pomyśleć nad innym rozwiązaniem:

– Przydałyby się tam jakieś solidniejsze barierki, może jakieś dodatkowe znaki ostrzegawcze albo po prostu częstsze wizyty policyjnego patrolu. Nie może być przecież tak, że mieszkańcy boją się chodzić chodnikiem, a kierowcy jeżdżący zgodnie z przepisami narażeni są na popisy szaleńców – zastanawia się pani Agnieszka.

Katarzyna Klimek
fot. Katarzyna Klimek, Tomasz Królik
wideo: Łukasz Gawin