Zygmunt Frankiewicz powrócił. Ale nie zrobił tego w wielkim stylu. I podniósł mi ciśnienie (felieton)

O byłym prezydencie Gliwic, odkąd poszedł w senatory, słuch zaginął. Mimo że świat tam, w stolicy, tak wielki, mimo że senat, że wokół kręcą się dziennikarze największych mediów. Senatora z Gliwic w telewizji, na przykład, brak. Nikt nie prosi go o komentarz, nie biega za nim z mikrofonem po korytarzach.

 
Na szczęście, są jeszcze media lokalne, które byłego prezydenta zawsze… (gdybym pisała to na Facebooku, wrzuciłabym w tym miejscu krwiste serduszko).

Zygmunt Frankiewicz ujawnił się więc jako Głos. Dotarł do gliwiczan za sprawą lokalnego radia i w swoim stylu skomentował aferę w miejskiej spółce Śląska Sieć Metropolitalna. Aferę, która dotyczy czasów, gdy Głos był jeszcze w Gliwicach głównym solistą. A w stylu: nic się nie stało, to wpadka, a te się zdarzają.


Słuchałam Głosu, mając przy sobie butelkę wody mineralnej niegazowanej (1,5 litra), bo ponoć taka niegazowana pomaga obniżyć ciśnienie. Co było konieczne. Raz z powodu Głosu, dwa – tła.

Ciśnienie 120 na 80. Książkowe.

Głos krytykuje to, czego my, obywatele, oczekujemy od rządzących na wszystkich szczeblach: współpracę. Otóż Głos ma za złe radnej Koalicji Obywatelskiej, Katarzynie Kuczyńskiej-Budce, że ta od początku kadencji w radzie miasta współpracuje z radnym Prawa i Sprawiedliwości, Łukaszem Chmielewskim. Bo zgoda nie buduje, zgoda rujnuje – układy, wizerunki i takie tam…

Ciśnienie 138 na 88. Lekko podniesione.

Głos, zamiast mieszkańców – podatników przeprosić za utratę milionów przez miejską spółkę, krytykuje ludzi, którzy skandal ujawniają. Cytat: próbują robić tzw. kontrole. Koniec cytatu. Zamiast przeprosić, Głos głośno zastanawia się na radiowej antenie, „kto za tym chodzi”, „kto to nakręca”. I sam sobie odpowiada: „Kuczyńska-Budka i spółka”. Zdaniem Głosu, wszystkie ślady prowadzą do tej radnej, a także jej męża posła. Jakie konkretnie? „Może ja nie jestem od tego, żeby te szczegóły tutaj przedstawiać”.

Aha, czyli „wiem, ale nie powiem”. Wygodne.

Ciśnienie 140 na 90. Graniczne.

Głos bagatelizuje. Media donoszą, że straty miejskiej spółki, więc i miasta, i podatników, z powodu zakupionego i nieużywanego sprzętu, to 30 milionów złotych. Tymczasem Głos odlicza VAT i już robią się jedyne 22 miliony. A to już niewiele, prawda? (Nie wiem, jak czytelnicy, ale 22 miliony to ja rocznie na kosmetyki wydaję.)

Ciśnienie 143 na 92. Podwyższone.

Głos, nonszalancko, informuje, że jest wpadka. Ale to normalne, to się zdarza, gdy zarządza się setkami instytucji, organizacji i spółek. Mało tego, Głos przyznaje bez krępacji, że takie wpadki były już wcześniej, tylko ich nie nagłaśniano.

Nadciśnienie.

Głos mówi, a w tle słychać muzykę. Umta, umta, umta, umta. Nie pasuje do powagi senatora. Ale pasuje do tego, co mówi. Tak samo podnosi ciśnienie.

Dobra, czas na tabletkę, zmianę stacji i polityków.

sława


Wywiadu można posłuchać na stronie radia CCM